James, Teddy, Hugo i Scorpius jak co roku zajmowali ten sam przedział. Wrzucili swoje kufry na półki bagażowe i rozsiedli się wygodnie na szkarłatnych, miękkich siedzeniach. James zajął miejsce bliżej okna, obok niego zasiadł Lupin, a na przeciw Malfoy z Weasleyem. Teddy siadając, zasłonił roletę na drzwiach. Sięgnął do kieszeni swojego płaszcza i wyciągnął 'ucho dalekiego zasięgu', które następnie ulokował przy drzwiach, by pozostać czujnym, gdy będą omawiać poważne sprawy, dotyczące ich magicznego świata.
Teddy, Scorpius i Hugo pochylili się nieznacznie i głośnym szeptem zaczęli rozmowę. James uczynił to samo, jednak jego uwagę w dużej mierze przykuł krajobraz za oknem. Tak naprawdę znał go na pamięć. Pochmurne niebo, na którym czasem zza chmur pojawiało się słońce, ponure ulice Londynu, następnie ciemny i gęsty las. Smutne i dość zniechęcające widoki za oknem, nie przeszkodziły mu w myśleniu o Katie, która w jego głowie siedziała od dnia ich pierwszego spotkania. Był to jej pierwszy dzień w Hogwarcie. Od razu się zakochał, jak tylko na nią spojrzał. Spotkanie miało miejsce na wielkiej sali, po tiarze przydziału. Zajęła wtedy miejsce obok niego, nieśmiele pytając o pozwolenie. James nie udzielił jej wtedy odpowiedzi, ponieważ jego uwaga skupiła się na intensywnie brązowych oczach Gryfonki. Wiedział, że do niego mówiła, jednak nie potrafił wydusić ani jednego słowa. Był onieśmielony jej towarzystwem i wyjątkową urodą. Ocknął się, gdy Hugo parsknął śmiechem i odpowiedział dziewczynie na wcześniej zadane pytanie.
Od tamtego czasu nieudolnie stara się o jej stuprocentowa uwagę, zainteresowanie i dobre serce.
Z każdym dniem, tygodniem, miesiącem podobała mu się jeszcze bardziej. Była dla niego wyjątkowa. Nie była jak każda wcześniej czy później poznana dziewczyna. Nie była łatwa i wiedziała czego chciała. Potrafiła go skrytykować jak i wesprzeć w nauce, czy innym problemie dotyczącym jego osoby. Przyjaźnili się, ale nie na tym zależało Jamesowi. Pomimo młodego wieku, wiedział, że tylko ona uczyni go w stu procentach szczęśliwym. Tylko przy niej chciał cieszyć się życiem i czerpać z niego to, co w nim najważniejsze. Co nie zmienia jednak faktu, że ona niekoniecznie czuje tego samego co on.
Właśnie rozpoczyna szósty rok nauki w Hogwarcie. To już prawie sześć lat.. został mu ten i następny rok, by móc powalczyć o jej uczucia Tylko co ja mam zrobić, żeby się przed nią nie ośmieszyć? Natychmiast w jego wyobraźni odtworzyła się sytuacja sprzed roku, gdy próbował zrobić jej niespodziankę na czternaste urodziny. Już nawet nie pamięta jak długo błagał Lupina, by pomógł mu przekonać skrzaty domowe, by te upiekły dla Katie ogromny tort czekoladowy z tej okazji.. nigdy tak bardzo nie wygłupił się jak wtedy.. jak mógł zapomnieć, że dziewczyna jest uczulona na czekoladę?
- Potter, słuchasz ty mnie w ogóle? - chłopak wzdrygnął się i natychmiast myślami wrócił do przedziału. Zmieszany spojrzał na poważnych i skupionych przyjaciół, którzy patrzyli na niego ze zrezygnowaniem. - Potter. - przeniósł wzrok na Malfoya. Pierwszy raz widział go tak poważnego i wściekłego właśnie na niego, na Jamesa. Próbował się do niego uśmiechnąć, jednak ten nie reagował i ciągle pozostawał niewzruszony na jego próby złagodzenia napiętej atmosfery. - przez te dwa miesiące wiele się zmieniło, mam wiele ważnych informacji, których nie mogłem zmieścić w listach, ponieważ ministerstwo przechwytuje sowy i wolałem nie ryzykować, a ty wolisz patrzeć w okno? - James milczał. - znasz ten krajobraz na pamięć, co się z Tobą dzieje.. - każdy bacznie przyglądał się synowi wybrańca, a ten ze zmieszaniem przeczesał gęste włosy dłonią.
- Przepraszam, już słucham.
- Przez twoją nie uwagę zmuszony jestem wszystko powtórzyć.. - wybełkotał, ukradkiem podnosząc roletę, by zorientować się, że żaden uczeń nie zmierza w kierunku ich przedziału.
- Scorpius, nie spinaj się tak, bo wyglądasz jakbyś połknął q-py-blok i zaraz miał zwymiotować. - James spróbował zażartować, co na szczęście nie zostało źle odebrane i rozluźniło nieco Ślizgona. Zaśmiał się, po czym uważnie przyjrzał się uśmiechniętym przyjaciołom.
- Dobrze panowie, teraz proszę was o stuprocentową koncentracje. - chłopaki skinęli głowami i wyczekująco spojrzeli na Pottera.
- Tak, tak, już jestem z wami. - niewinnie się uśmiechnął i pochylił się, by być na równi z przyjaciółmi.
- Więc sprawa wygląda tak.. przez nasz dom przewinęło się wiele podejrzanych typów.. możecie sobie wyobrazić. Czarne, długie poszarpane u dołu szaty, wychudzeni, bladzi, z jadowitym spojrzeniem.. tata obiecał, że zerwie z przeszłością, ale nie składał wieczystej przysięgi, więc tak naprawdę obietnica traci na znaczeniu.. śmierciożerca pozostanie śmierciożercą na zawsze.
- Twój ojciec znowu bawi się czarną magią?
- Widzisz Potter, gdybyś słuchał mnie od początku, to rozumiałbyś o czym właśnie mówię. - James lekko się zarumienił i oparł się o siedzenie, niemal 'zatapiając' się w jego powłoce.
- Wracając.. polegając na moich domysłach, to wydaje mi się, że szykuje się swego rodzaju powstanie.. mam na myśli odrodzenie śmierciożerców.
- Czekaj, czekaj.. - Ted powstał i przeszedł się po wąskim przedziale chwile myśląc. - kto miałby być ich przywódcą? Voldemort pokonany, nie można wskrzesić umarłego.
- Co to za problem znaleźć nowego przywódce? Śmierciożercy władają potężną wiedzą na temat czarnej magii, zakazane księgi mają w małym palcu.. wiadomo - nie będzie potężniejszego czarnoksiężnika od Voldemorta, ale o obsesyjnego czarnoksiężnika trudno nie będzie. - do głosu doszedł Hugo, którego mądra wypowiedź, co u Weasleya jest rzadkością, spotkała się z niespodziewanym zdziwieniem i wprawiła młodych czarodziejów w chwilową refleksję.
- Jak na przykład mój ojciec. - spojrzenia przyjaciół powędrowały na zgarbioną sylwetkę Malfoya, który jakby wzrokiem i myślami na chwilę uciekł do innego świata. Wyciągnął język, którym zwilżył lekko wargi i ze splątani dłońmi spojrzał przez okno - ma obsesje na punkcie czarnej magii. Fakt - do najodważniejszych nie należy, ale mogę iść o zakład, że jak wybuchnie powstanie popleczników Voldemorta, on stanie na ich czele i poprowadzi do zagłady.
- Zagłady? - przez chwilę zapanowała cisza. Przyjaciele z wyczekiwaniem patrzyli na Scorpiusa, który nadal podziwiał widoki za oknem.
- Zagłady Potter. Ministerstwo jest święcie przekonane, że nad wszystkim panuje, ale od kiedy Twój ojciec pokonał Voldemorta, myślą, że są bezpieczni.. a śmierciożercy są wszędzie i nie zniosą dłużej poniżenia i znieważenia wśród magicznej społeczności. - ponownie przedział wypełniła cisza, którą każdy wykorzystał na przemyślenia. - zaczną od mugoli. Tak naprawdę oni wobec nas, czarodziejów są bezradni.
- Musimy zacząć działać. - do głosu doszedł Potter i z pełną gotowością w oczach spojrzał na przyjaciół. - zawiadamiamy Gwardie?
- Jeszcze nie teraz. - Scorpius wyprostował się i przetarł oczy, które zaczęły go boleć od szybko zmieniającego się widoku za oknem, z powodu prędkości z którą jechał pociąg. - musimy być czujni, to fakt, ale nie ma sensu nastawiać Gwardie na walkę. - z wyczekiwaniem spojrzał po przyjaciołach, by Ci przyznali mu rację. Po chwili, każdy bez dłuższego zastanowienia skinął głową. - jestem zmuszony na święta wrócić do domu. Wrócę z nowymi informacjami i w styczniu zaczniemy działać. Jak na razie ojciec szuka ludzi, którzy razem z nim wzniecą powstanie.. oczywiście nie jest to potwierdzone, jak zaznaczałem na początku, to tylko domysły. Nie ma się czym na zapas denerwować, musimy tylko uważać by to, o czym rozmawiamy nie wyciekło gdzieś dalej, pamiętajcie..
- Śmierciożecy są wszędzie. - dokończył za Malfoya Hugo i pokrzepiająco uśmiechnął się do reszty. Wygodnie usiedli i przez pewien czas żaden nie zdecydował się odezwać.
Teddy, Scorpius i Hugo pochylili się nieznacznie i głośnym szeptem zaczęli rozmowę. James uczynił to samo, jednak jego uwagę w dużej mierze przykuł krajobraz za oknem. Tak naprawdę znał go na pamięć. Pochmurne niebo, na którym czasem zza chmur pojawiało się słońce, ponure ulice Londynu, następnie ciemny i gęsty las. Smutne i dość zniechęcające widoki za oknem, nie przeszkodziły mu w myśleniu o Katie, która w jego głowie siedziała od dnia ich pierwszego spotkania. Był to jej pierwszy dzień w Hogwarcie. Od razu się zakochał, jak tylko na nią spojrzał. Spotkanie miało miejsce na wielkiej sali, po tiarze przydziału. Zajęła wtedy miejsce obok niego, nieśmiele pytając o pozwolenie. James nie udzielił jej wtedy odpowiedzi, ponieważ jego uwaga skupiła się na intensywnie brązowych oczach Gryfonki. Wiedział, że do niego mówiła, jednak nie potrafił wydusić ani jednego słowa. Był onieśmielony jej towarzystwem i wyjątkową urodą. Ocknął się, gdy Hugo parsknął śmiechem i odpowiedział dziewczynie na wcześniej zadane pytanie.
Od tamtego czasu nieudolnie stara się o jej stuprocentowa uwagę, zainteresowanie i dobre serce.
Z każdym dniem, tygodniem, miesiącem podobała mu się jeszcze bardziej. Była dla niego wyjątkowa. Nie była jak każda wcześniej czy później poznana dziewczyna. Nie była łatwa i wiedziała czego chciała. Potrafiła go skrytykować jak i wesprzeć w nauce, czy innym problemie dotyczącym jego osoby. Przyjaźnili się, ale nie na tym zależało Jamesowi. Pomimo młodego wieku, wiedział, że tylko ona uczyni go w stu procentach szczęśliwym. Tylko przy niej chciał cieszyć się życiem i czerpać z niego to, co w nim najważniejsze. Co nie zmienia jednak faktu, że ona niekoniecznie czuje tego samego co on.
Właśnie rozpoczyna szósty rok nauki w Hogwarcie. To już prawie sześć lat.. został mu ten i następny rok, by móc powalczyć o jej uczucia Tylko co ja mam zrobić, żeby się przed nią nie ośmieszyć? Natychmiast w jego wyobraźni odtworzyła się sytuacja sprzed roku, gdy próbował zrobić jej niespodziankę na czternaste urodziny. Już nawet nie pamięta jak długo błagał Lupina, by pomógł mu przekonać skrzaty domowe, by te upiekły dla Katie ogromny tort czekoladowy z tej okazji.. nigdy tak bardzo nie wygłupił się jak wtedy.. jak mógł zapomnieć, że dziewczyna jest uczulona na czekoladę?
- Potter, słuchasz ty mnie w ogóle? - chłopak wzdrygnął się i natychmiast myślami wrócił do przedziału. Zmieszany spojrzał na poważnych i skupionych przyjaciół, którzy patrzyli na niego ze zrezygnowaniem. - Potter. - przeniósł wzrok na Malfoya. Pierwszy raz widział go tak poważnego i wściekłego właśnie na niego, na Jamesa. Próbował się do niego uśmiechnąć, jednak ten nie reagował i ciągle pozostawał niewzruszony na jego próby złagodzenia napiętej atmosfery. - przez te dwa miesiące wiele się zmieniło, mam wiele ważnych informacji, których nie mogłem zmieścić w listach, ponieważ ministerstwo przechwytuje sowy i wolałem nie ryzykować, a ty wolisz patrzeć w okno? - James milczał. - znasz ten krajobraz na pamięć, co się z Tobą dzieje.. - każdy bacznie przyglądał się synowi wybrańca, a ten ze zmieszaniem przeczesał gęste włosy dłonią.
- Przepraszam, już słucham.
- Przez twoją nie uwagę zmuszony jestem wszystko powtórzyć.. - wybełkotał, ukradkiem podnosząc roletę, by zorientować się, że żaden uczeń nie zmierza w kierunku ich przedziału.
- Scorpius, nie spinaj się tak, bo wyglądasz jakbyś połknął q-py-blok i zaraz miał zwymiotować. - James spróbował zażartować, co na szczęście nie zostało źle odebrane i rozluźniło nieco Ślizgona. Zaśmiał się, po czym uważnie przyjrzał się uśmiechniętym przyjaciołom.
- Dobrze panowie, teraz proszę was o stuprocentową koncentracje. - chłopaki skinęli głowami i wyczekująco spojrzeli na Pottera.
- Tak, tak, już jestem z wami. - niewinnie się uśmiechnął i pochylił się, by być na równi z przyjaciółmi.
- Więc sprawa wygląda tak.. przez nasz dom przewinęło się wiele podejrzanych typów.. możecie sobie wyobrazić. Czarne, długie poszarpane u dołu szaty, wychudzeni, bladzi, z jadowitym spojrzeniem.. tata obiecał, że zerwie z przeszłością, ale nie składał wieczystej przysięgi, więc tak naprawdę obietnica traci na znaczeniu.. śmierciożerca pozostanie śmierciożercą na zawsze.
- Twój ojciec znowu bawi się czarną magią?
- Widzisz Potter, gdybyś słuchał mnie od początku, to rozumiałbyś o czym właśnie mówię. - James lekko się zarumienił i oparł się o siedzenie, niemal 'zatapiając' się w jego powłoce.
- Wracając.. polegając na moich domysłach, to wydaje mi się, że szykuje się swego rodzaju powstanie.. mam na myśli odrodzenie śmierciożerców.
- Czekaj, czekaj.. - Ted powstał i przeszedł się po wąskim przedziale chwile myśląc. - kto miałby być ich przywódcą? Voldemort pokonany, nie można wskrzesić umarłego.
- Co to za problem znaleźć nowego przywódce? Śmierciożercy władają potężną wiedzą na temat czarnej magii, zakazane księgi mają w małym palcu.. wiadomo - nie będzie potężniejszego czarnoksiężnika od Voldemorta, ale o obsesyjnego czarnoksiężnika trudno nie będzie. - do głosu doszedł Hugo, którego mądra wypowiedź, co u Weasleya jest rzadkością, spotkała się z niespodziewanym zdziwieniem i wprawiła młodych czarodziejów w chwilową refleksję.
- Jak na przykład mój ojciec. - spojrzenia przyjaciół powędrowały na zgarbioną sylwetkę Malfoya, który jakby wzrokiem i myślami na chwilę uciekł do innego świata. Wyciągnął język, którym zwilżył lekko wargi i ze splątani dłońmi spojrzał przez okno - ma obsesje na punkcie czarnej magii. Fakt - do najodważniejszych nie należy, ale mogę iść o zakład, że jak wybuchnie powstanie popleczników Voldemorta, on stanie na ich czele i poprowadzi do zagłady.
- Zagłady? - przez chwilę zapanowała cisza. Przyjaciele z wyczekiwaniem patrzyli na Scorpiusa, który nadal podziwiał widoki za oknem.
- Zagłady Potter. Ministerstwo jest święcie przekonane, że nad wszystkim panuje, ale od kiedy Twój ojciec pokonał Voldemorta, myślą, że są bezpieczni.. a śmierciożercy są wszędzie i nie zniosą dłużej poniżenia i znieważenia wśród magicznej społeczności. - ponownie przedział wypełniła cisza, którą każdy wykorzystał na przemyślenia. - zaczną od mugoli. Tak naprawdę oni wobec nas, czarodziejów są bezradni.
- Musimy zacząć działać. - do głosu doszedł Potter i z pełną gotowością w oczach spojrzał na przyjaciół. - zawiadamiamy Gwardie?
- Jeszcze nie teraz. - Scorpius wyprostował się i przetarł oczy, które zaczęły go boleć od szybko zmieniającego się widoku za oknem, z powodu prędkości z którą jechał pociąg. - musimy być czujni, to fakt, ale nie ma sensu nastawiać Gwardie na walkę. - z wyczekiwaniem spojrzał po przyjaciołach, by Ci przyznali mu rację. Po chwili, każdy bez dłuższego zastanowienia skinął głową. - jestem zmuszony na święta wrócić do domu. Wrócę z nowymi informacjami i w styczniu zaczniemy działać. Jak na razie ojciec szuka ludzi, którzy razem z nim wzniecą powstanie.. oczywiście nie jest to potwierdzone, jak zaznaczałem na początku, to tylko domysły. Nie ma się czym na zapas denerwować, musimy tylko uważać by to, o czym rozmawiamy nie wyciekło gdzieś dalej, pamiętajcie..
- Śmierciożecy są wszędzie. - dokończył za Malfoya Hugo i pokrzepiająco uśmiechnął się do reszty. Wygodnie usiedli i przez pewien czas żaden nie zdecydował się odezwać.
Ostatnim razem ich poważna rozmowa dotyczyła wspólnych planów na wakacyjne miesiące. Dopiero teraz zdali sobie sprawe, jak wielka ciąży na nich odpowiedzialność.
No bo o czym innym mogą rozmawiać nastoletni czarodzieje, jak nie o wolnym czasie od nauki? Można powiedzieć, że odbyta rozmowa jest ich przepustką do dojrzałości. Nawet jeśli zdobyte informacje i domysły nie sprawdzą się to nie zmienia faktu, że chłopcy zaczęli inaczej podchodzić do niektórych spraw, które wcześniej zajmowały niższe pozycje w ich moralnym rankingu.
Właśnie dziś zaczęli wstępować w dorosłe życie. Od teraz muszą większą uwagę skupić na nauce, przyszłości i na zapewnieniu bezpieczeństwa swoim najbliższym. Nawet teraz, gdy panują czasy domniemanego spokoju.
Teddy spojrzał na zmyślonych przyjaciół i odchrząknął, odsłaniając roletę na drzwiach, czym wyrwał z zamyślenia resztę kompanów.
- Może rozluźnimy atmosferę i zaczniemy jakiś luźniejszy temat? - z wyczekiwaniem spojrzał na przyjaciół, którzy zgodnie skinęli głowami i rozsiadli się w przedziale. Hugo tradycyjnie zajął miejsce na podłodze pod oknem, opierając głowę na siedzeniu. James oparł się o ścianę przedziału i wygodnie rozłożył nogi, co nie zostało zaakceptowane przez Teddiego, który siedział naprzeciwko niego. Scorpius usiadł podobnie do Jamesa po drugiej stronie, opierając głowę na ręce. - doszły mnie słuchy, że profesor Slughorn nie wróci w tym roku do Hogwartu.
- Może rozluźnimy atmosferę i zaczniemy jakiś luźniejszy temat? - z wyczekiwaniem spojrzał na przyjaciół, którzy zgodnie skinęli głowami i rozsiadli się w przedziale. Hugo tradycyjnie zajął miejsce na podłodze pod oknem, opierając głowę na siedzeniu. James oparł się o ścianę przedziału i wygodnie rozłożył nogi, co nie zostało zaakceptowane przez Teddiego, który siedział naprzeciwko niego. Scorpius usiadł podobnie do Jamesa po drugiej stronie, opierając głowę na ręce. - doszły mnie słuchy, że profesor Slughorn nie wróci w tym roku do Hogwartu.
- No proszę! - entuzjastycznie skomentował Scorpius, szeroko uśmiechając się do Huga, którego dana informacja ucieszyła najbardziej spośród towarzyszy. - emeryturka?
- Ten człowiek jest nieśmiertelny, to legenda, a ty wysyłasz go na emeryturę. - prychnął James, lekko kopiąc Lubina w biodro. - co ty za bzdury wygadujesz, że niby nie wróci do Hogwartu?
- James, okłamałem Cię kiedyś? - Ted wyczekująco spojrzał na przyjaciela, masując przy tym obolałe biodro. - w Proroku Codziennym pisali, widać, że nic nie czytacie.
- W Proroku? Co ten staruch nawyczyniał, że piszą o nim w gazetach? - Weasley zaśmiał się sam do siebie, po czym niemal oczy nie wyszły mu z orbit, patrząc na okno przedziału. - Wózek ze słodyczami! - Hugo szybko poderwał się z podłogi i rzucił się na drzwi przedziału, wyciągając z kiszeni spodni złote galeony. - poproszę dyniowe paszteciki, likworowe pałeczki, kociołkowe pieguski i fasolki wszystkich smaków Bertiego Botta. - Ted z rozbawieniem przewrócił oczami i wyciągnął różdżkę podrzucając nią w powietrzu.
- Wracając do naszego mistrza eliksirów.. poprosił jednego z redaktorów o wywiad. Zależało mu na wielkim zakończeniu przygody z Hogwartem i zgodził się na obszerny wywiad, dotyczący historii jego edukacji. Sporo tam o naszych rodzicach i dziadkach, radze wam przeczytać.
- To trochę dziwne, że Horacy w taki sposób idzie na emeryturę, nie uważacie?
- Potter, ten staruch zawsze był dziwny i miał dziwaczne pomysły. - wtrącił Scorpius, zajmując pozycje siedzącą, robiąc miejsce Weasleyowi, który wracał do przedziału obładowany słodyczami. - ciekawe, kto zajmie jego posadę?
- Wracając do naszego mistrza eliksirów.. poprosił jednego z redaktorów o wywiad. Zależało mu na wielkim zakończeniu przygody z Hogwartem i zgodził się na obszerny wywiad, dotyczący historii jego edukacji. Sporo tam o naszych rodzicach i dziadkach, radze wam przeczytać.
- To trochę dziwne, że Horacy w taki sposób idzie na emeryturę, nie uważacie?
- Potter, ten staruch zawsze był dziwny i miał dziwaczne pomysły. - wtrącił Scorpius, zajmując pozycje siedzącą, robiąc miejsce Weasleyowi, który wracał do przedziału obładowany słodyczami. - ciekawe, kto zajmie jego posadę?
- Zapewne dziś dostaniemy odpowiedź - odpowiedział James, przysuwając się bliżej Lupina. - jedyny nauczyciel którego darzyłem większym sentymentem odchodzi na emeryturę, gdzie tu sprawiedliwość? - przyjaciele zaśmiali się i spojrzeli maślanymi oczami na kolana Huga, gdzie znajdowały się słodycze.
- Hugo, podziel się a nie sam pochłaniasz te dobroci! - Malfoy dźgnął przyjaciela różdżką i ukradkiem podkradł mu jednego dyniowego pasztecika. Przyjaciele zaśmiali się i toczyli między sobą mini bitwę o ulubione czarodziejskie przysmaki, James w tym czasie poważnie zastanawiał się nad emeryturą swojego ulubionego nauczyciela. Nie przypominał sobie, by Slughorn mówił mu o emeryturze, a miał w zwyczaju mówienie mu o wszystkim, nawet o rzeczach, które w ogóle go nie interesowały.
- Wy się tu bawcie, a ja zaraz wracam. - James podniósł się z miejsca i nie czekając na odpowiedź opuścił przedział, ściągając z klamki ucho dalekiego zasięgu, rzucając Lupinowi prosto w ręce.
- Idziesz zapewne odwiedzić przedział Katie. - Scorpius wyszczerzył się, a James lekko się zarumienił.
- Idę do Albusa.
- Na jedno wychodzi, zajmują ten sam przedział. - przyjaciele zaśmiali się, a James przewrócił z rozbawieniem oczami i rozejrzał się po pociągu Włożył ręce do kieszeni spodni i ukradkiem zaglądał do przedziałów. Zawsze zapomina, gdzie znajduje się ten, w którym podróż odbywają prefektowie.
- Pomóc Ci w czymś James? - przed chłopakiem pojawiła się wysoka, zielonooka dziewczyna o jasnych i krótko ściętych włosach. Miał wrażenie, że widzi ją po raz pierwszy. Tak naprawdę oprócz sióstr Scamander, swojej siostry i kuzynki, nie znał reszty uczennic Hogwartu. Poznawanie nowych dziewczyn należało raczej do pasji Malfoya.
- Eemm.. musisz mi wybaczyć, znamy się?
- Eva. Eva Greengrass. - blondynka uniosła prawą dłoń, sugerując, by Potter ją ujął i pocałował. Krótko się zaśmiał i uścisnął dłoń, ku niezadowoleniu dziewczyny. - więc wracając do mojego pytania.. pomóc Ci w czymś?
- Wiesz może gdzie znajduje się przedział prefektów? Zawsze zapominam gdzie ich szukać. - na twarzy Evy pojawił się niezrozumiały dla Jamesa grymas. Przytaknęła i wzięła Jamesa pod rękę.
- Znowu do tej Katie idziesz?
- Do brata. - puścił jej oczko, co sprawiło, że dziewczyna uśmiechnęła się i zbliżyła do niego.
- Może potem odwiedzisz mój przedział, co ty na to? - zapytała, zalotnie trzepocząc rzęsami, co tak właściwie go nie ruszyło.
- Może innym razem.
- Trzymam za słowo. - uśmiechnęła się i zatrzymała przed przejściem do wagonu, który znajdował się na początku pociągu. - to tutaj.
- Bardzo Ci dziękuję. - czuł na sobie jej wzrok, ale nie odwrócił się by na nią spojrzeć. Przewrócił tylko oczami i rozsunął drzwi do przedziału. W przedziale było siedem osób, z których kojarzył tylko Albusa. Starał się doszukać wśród czarownic Katie, jednak jej nie było.
- James? Ty tutaj? - zapytał Albus, patrząc ze zdumieniem na brata.
- Mam tylko jedno pytanie, mógłbyś? - James skinął głową, sugerując bratu, by ten opuścił przedział i dokończył rozmowę w przejściu. Albus skinął głową i przeprosił resztę prefektów, następnie zamykając drzwi i stając obok brata.
- Pewnie szukasz Katie i przyszedłeś zapytać gdzie zniknęła. - delikatnie się uśmiechnął, co również uczynił James, jednak przecząco poruszył głową.
- Nie tym razem, chociaż nie pogardził bym jej widokiem. - obaj się zaśmiali, po czym James rozejrzał się po przejściu. - jako prefekt na pewno wiesz o tym, że profesor Slughorn nie wróci do Hogwartu.
- Zgadza się. - powoli odpowiedział. - gdzie to pytanie?
- Wiesz może co jest przyczyną jego emerytury?
- Starość. - Albus zaśmiał się, co nie spodobało się starszemu bratu. - wiem, że go lubiłeś, ale na brodę Merlina, ile on ma lat?
- Nie wydaje mi się by chodziło o emeryturę. - James z zamyśleniem oparł się o ścianę wagonu, zagryzając przy tym wargę.
- Ty jak zwykle szukasz podstępu. - Albus uśmiechnął się i położył dłoń na ramieniu brata. - przeczytaj w Proroku, na pewno się dowiesz dlaczego rezygnuje. - puścił mu oczko i nie czekając na odpowiedź, wrócił do przedziału. James przez chwilę pozostawał w miejscu.
Jest podejrzliwy, ma to po ojcu, ale jest niemal pewny, że jest jakiś inny, konkretny powód odejścia Slughorna na emeryturę.
Spojrzał przez okno i dostrzegł, że słońce sięga ku zachodowi. Postanowił wrócić do przedziału. by przebrać się w szkolną szatę. Opuszczając wagon, natknął się na siostry Scamander, które między sobą szeptały. Nie miał w zwyczaju podsłuchiwać, ale miał nadzieje, że plotkują na jego temat.
- Skąd ta pewność?
- Mama mi to powiedziała przed przyjściem na peron.
- To dlaczego mi o tym nie powiedziała?
- Bo jestem starsza.
- O cztery minuty.
- Zawsze coś.
- To nie uczciwe.
- Chciałabyś być na moim miejscu? - James starał się wyłapać każde słowo, które wypływa z ust Katie. Alicja długo nie udzielała odpowiedzi siostrze. Patrzyły na siebie i po chwili blondynka wzięła Katie w ramiona, mocno przytulając. - poradzę sobie. Tylko musisz mi zaufać i zachować to dla siebie.
- Martwię się.
- Mama wiedziała co robi, powierzając mi to zadanie. - James dostrzegł blady uśmiech na buzi ukochanej i przez przypadek kopnął w wózek ze słodyczami, który nie wiadomo dlaczego stał właśnie przed nim. Alicja i Katie nerwowo spojrzały w kierunku, z którego usłyszały hałas i dostrzegając Jamesa, bacznie mu się przyglądały.
- James? Co ty tutaj robisz? - pytanie zadała Alicja, niepewnie patrząc na siostrę, która pozostawała spokojna. Pokrzepiająco uśmiechnęła się do siostry i obie długo się w siebie wpatrywały. Po chwili Alicja skinęła głową i odwróciła się, wracając do swojego przedziału. James podrapał się za uchem niewiele rozumiejąc z całej sytuacji.
- Więc.. co tutaj robisz? - Katie uśmiechnęła się do Jamesa i powoli do niego podeszła, poprawiając odznakę prefekta. James zająknął się i wskazał na wagon, w którym przesiadują prefektowie.
- Byłem porozmawiać z Albusem. - dziewczyna ponownie się uśmiechnęła i minęła chłopaka, podążając w kierunku przedziału.
- Przebierz się, zaraz wysiadamy. - puściła mu oczko i zniknęła za drzwiami przedziału. James długo wpatrywał się w miejsce, w którym przed chwilą stała i próbował przeanalizować zaistniałą sytuacje. Wie, że bliźniaczki mają dar czytania sobie w myślach i potrafią porozumiewać się ze sobą bez słów w niechcianym towarzystwie. To niestety wiele mu utrudniało w interpretacji, ale postanowił, że nie będzie tego drążył. To pewnie nic ważnego, a nawet jeśli, to prędzej czy później dowie się o czym rozmawiały.
- Wy się tu bawcie, a ja zaraz wracam. - James podniósł się z miejsca i nie czekając na odpowiedź opuścił przedział, ściągając z klamki ucho dalekiego zasięgu, rzucając Lupinowi prosto w ręce.
- Idziesz zapewne odwiedzić przedział Katie. - Scorpius wyszczerzył się, a James lekko się zarumienił.
- Idę do Albusa.
- Na jedno wychodzi, zajmują ten sam przedział. - przyjaciele zaśmiali się, a James przewrócił z rozbawieniem oczami i rozejrzał się po pociągu Włożył ręce do kieszeni spodni i ukradkiem zaglądał do przedziałów. Zawsze zapomina, gdzie znajduje się ten, w którym podróż odbywają prefektowie.
- Pomóc Ci w czymś James? - przed chłopakiem pojawiła się wysoka, zielonooka dziewczyna o jasnych i krótko ściętych włosach. Miał wrażenie, że widzi ją po raz pierwszy. Tak naprawdę oprócz sióstr Scamander, swojej siostry i kuzynki, nie znał reszty uczennic Hogwartu. Poznawanie nowych dziewczyn należało raczej do pasji Malfoya.
- Eemm.. musisz mi wybaczyć, znamy się?
- Eva. Eva Greengrass. - blondynka uniosła prawą dłoń, sugerując, by Potter ją ujął i pocałował. Krótko się zaśmiał i uścisnął dłoń, ku niezadowoleniu dziewczyny. - więc wracając do mojego pytania.. pomóc Ci w czymś?
- Wiesz może gdzie znajduje się przedział prefektów? Zawsze zapominam gdzie ich szukać. - na twarzy Evy pojawił się niezrozumiały dla Jamesa grymas. Przytaknęła i wzięła Jamesa pod rękę.
- Znowu do tej Katie idziesz?
- Do brata. - puścił jej oczko, co sprawiło, że dziewczyna uśmiechnęła się i zbliżyła do niego.
- Może potem odwiedzisz mój przedział, co ty na to? - zapytała, zalotnie trzepocząc rzęsami, co tak właściwie go nie ruszyło.
- Może innym razem.
- Trzymam za słowo. - uśmiechnęła się i zatrzymała przed przejściem do wagonu, który znajdował się na początku pociągu. - to tutaj.
- Bardzo Ci dziękuję. - czuł na sobie jej wzrok, ale nie odwrócił się by na nią spojrzeć. Przewrócił tylko oczami i rozsunął drzwi do przedziału. W przedziale było siedem osób, z których kojarzył tylko Albusa. Starał się doszukać wśród czarownic Katie, jednak jej nie było.
- James? Ty tutaj? - zapytał Albus, patrząc ze zdumieniem na brata.
- Mam tylko jedno pytanie, mógłbyś? - James skinął głową, sugerując bratu, by ten opuścił przedział i dokończył rozmowę w przejściu. Albus skinął głową i przeprosił resztę prefektów, następnie zamykając drzwi i stając obok brata.
- Pewnie szukasz Katie i przyszedłeś zapytać gdzie zniknęła. - delikatnie się uśmiechnął, co również uczynił James, jednak przecząco poruszył głową.
- Nie tym razem, chociaż nie pogardził bym jej widokiem. - obaj się zaśmiali, po czym James rozejrzał się po przejściu. - jako prefekt na pewno wiesz o tym, że profesor Slughorn nie wróci do Hogwartu.
- Zgadza się. - powoli odpowiedział. - gdzie to pytanie?
- Wiesz może co jest przyczyną jego emerytury?
- Starość. - Albus zaśmiał się, co nie spodobało się starszemu bratu. - wiem, że go lubiłeś, ale na brodę Merlina, ile on ma lat?
- Nie wydaje mi się by chodziło o emeryturę. - James z zamyśleniem oparł się o ścianę wagonu, zagryzając przy tym wargę.
- Ty jak zwykle szukasz podstępu. - Albus uśmiechnął się i położył dłoń na ramieniu brata. - przeczytaj w Proroku, na pewno się dowiesz dlaczego rezygnuje. - puścił mu oczko i nie czekając na odpowiedź, wrócił do przedziału. James przez chwilę pozostawał w miejscu.
Jest podejrzliwy, ma to po ojcu, ale jest niemal pewny, że jest jakiś inny, konkretny powód odejścia Slughorna na emeryturę.
Spojrzał przez okno i dostrzegł, że słońce sięga ku zachodowi. Postanowił wrócić do przedziału. by przebrać się w szkolną szatę. Opuszczając wagon, natknął się na siostry Scamander, które między sobą szeptały. Nie miał w zwyczaju podsłuchiwać, ale miał nadzieje, że plotkują na jego temat.
- Skąd ta pewność?
- Mama mi to powiedziała przed przyjściem na peron.
- To dlaczego mi o tym nie powiedziała?
- Bo jestem starsza.
- O cztery minuty.
- Zawsze coś.
- To nie uczciwe.
- Chciałabyś być na moim miejscu? - James starał się wyłapać każde słowo, które wypływa z ust Katie. Alicja długo nie udzielała odpowiedzi siostrze. Patrzyły na siebie i po chwili blondynka wzięła Katie w ramiona, mocno przytulając. - poradzę sobie. Tylko musisz mi zaufać i zachować to dla siebie.
- Martwię się.
- Mama wiedziała co robi, powierzając mi to zadanie. - James dostrzegł blady uśmiech na buzi ukochanej i przez przypadek kopnął w wózek ze słodyczami, który nie wiadomo dlaczego stał właśnie przed nim. Alicja i Katie nerwowo spojrzały w kierunku, z którego usłyszały hałas i dostrzegając Jamesa, bacznie mu się przyglądały.
- James? Co ty tutaj robisz? - pytanie zadała Alicja, niepewnie patrząc na siostrę, która pozostawała spokojna. Pokrzepiająco uśmiechnęła się do siostry i obie długo się w siebie wpatrywały. Po chwili Alicja skinęła głową i odwróciła się, wracając do swojego przedziału. James podrapał się za uchem niewiele rozumiejąc z całej sytuacji.
- Więc.. co tutaj robisz? - Katie uśmiechnęła się do Jamesa i powoli do niego podeszła, poprawiając odznakę prefekta. James zająknął się i wskazał na wagon, w którym przesiadują prefektowie.
- Byłem porozmawiać z Albusem. - dziewczyna ponownie się uśmiechnęła i minęła chłopaka, podążając w kierunku przedziału.
- Przebierz się, zaraz wysiadamy. - puściła mu oczko i zniknęła za drzwiami przedziału. James długo wpatrywał się w miejsce, w którym przed chwilą stała i próbował przeanalizować zaistniałą sytuacje. Wie, że bliźniaczki mają dar czytania sobie w myślach i potrafią porozumiewać się ze sobą bez słów w niechcianym towarzystwie. To niestety wiele mu utrudniało w interpretacji, ale postanowił, że nie będzie tego drążył. To pewnie nic ważnego, a nawet jeśli, to prędzej czy później dowie się o czym rozmawiały.
______________________________________
Czytasz = komentujesz /*
No.. wstępna wersja była o ponad połowę krótsza :p i o wiele gorsza xd wzięłam sobie do serca wasze komentarze pod pierwszym rozdziałam i tygodniami pracowałam nad drugim, by spotkał się w większą aprobatą niż poprzedni :3
Błędy jakieś na pewno są..mogę czytać rozdział milion razy a i tak nie jestem w stanie ich wszystkich wyłapać, więc naprawdę bardzo za nie przepraszam :)
Bardzo bym prosiła każdego kto czyta, by skomentował ^^ poproszę o szczerą opinie, o wskazywanie błędów i o jakieś własne uwagi :)
Tak jak pewnie niektóre/niektórzy z was, ciągle się uczę (:
Tak jak pewnie niektóre/niektórzy z was, ciągle się uczę (:
To na tyle ^^
Miłej niedzieli czarodzieje /*
Miłej niedzieli czarodzieje /*