11 paź 2015

4. Na Wielkiej Sali

Lumos /*

Tak więc po 3 miesiącach serwuję następny rozdział :) następny pojawi się już wcześniej, ponieważ mam go już napisany ^^
Znalazłam osobę, która zadeklarowała się betować koje rozdziały, z czego jestem zadowolona i bardzo wdzięczna dziewczynie, która poświęca swój czas na poprawę moich błędów :)

Życzę miłego czytania i zachęcam do komentowania ^^
Sami pewnie wiecie, że one bardzo motywują do dalszej pracy :)

_______________________________________________


Słońce zaszło już za horyzont i na niebie pojawił się księżyc w akompaniamencie tysiąca gwiazd, które były ledwo widoczne przez zachmurzone niebo.

Scorpius zajął miejsce obok Jamesa, nie odzywając się od początku podróży. Teddy i Hugo rozmawiali o czymś półszeptem, a James wsparty na łokciu, błądził po krajobrazie nieobecnym wzrokiem. Starał się nie myśleć o Stevenie, a tym bardziej o Katie, która zrobiła z niego idiotę.

Czuł się nawet przez nią wykorzystany, chociaż sam wiedział, że to zbyt mocne słowo. Na pewno wie, jak ważna jest w jego życiu, wiedział to każdy. Nawet nauczyciele w Hogwadcie. Nie starał się jakoś ukrywać ze swoimi uczuciami, nie twierdził, że miłość jest czymś złym. Robił dla niej wszystko, nawet dziś posłużył jako jej transport. Owszem, podziękowała, ale zaczynał się obawiać, że Katie nigdy nie będzie traktować go tak, jakby on by sobie tego życzył. Kto by nie chciał takiego chłopca na posyłki jak on? Wystarczyło jedno jej słowo, a on mógł spełnić każde, nawet najdziwniejsze życzenie.

Przez chwile był z siebie dumny, że ostatni otwarcie przyznał, jak bardzo za nią szaleje. Być może nie odebrała tego poważnie? W każdym razie sytuacja, w której doszło do jego wyznania, do poważnych nie należała. Pewnie nawet ją to nie wzruszyło. Co więcej, James mógł się nawet założyć, że Gryfonkę jego słowa rozbawiły.

Kolejnym dołującym go faktem była kwestia tego pocałunku, do którego rzecz jasna nie doszło. Gdyby coś do niego czuła, pewnie sama przejęłaby inicjatywę.

Wypuścił głośno powietrze, czym przestraszył Scorpiusa. Ślizgon odskoczył na bok, przeklinając na przyjaciela. mocno przy tym gestykulując.

- Pojebało do reszty?! - przyjaciele zamilkli, patrząc z zapytaniem na blondyna. - Mogłem iść pieszo, albo lecieć na miotle. - dodał, próbując się rozluźnić.

- Scorpi, co się dzieje? - zapytał pieszczotliwie James, jednak napotkało go jadowite spojrzenie.

- Testrale idioto. - wycedził, prostując się na swoim miejscu. - przez cały czas parskają, twoje odetchnięcie bardzo przypominało odgłos testrala. - na chwilę zamilkł, by nabrać powietrza. - Myślałem, że któryś podszedł do rydwanu i próbuje mnie pożreć. - odpowiedział, będąc przygotowany na głupie docinki z ich strony. Przyjaciele jednak pozostali wyrozumiali, przypominając sobie o swoich największych lękach.

- Jako najstarszy wśród was..

- Ja jestem najstarszy. Masz urodziny 9 dni po mnie.

- W takim razie jako najmądrzejszy wśród was... - przyjaciele niechętnie przyznali rację Lupinowi, wyczekując kontynuacji. - uroczyście oznajmiam, iż ta podróż powozem jest naszą ostatnią. Dopóki nie skończymy szkoły, będziemy korzystali z innych środków transportu jak na przykład..

- Miotły.

- Miotły, dziękuję za podpowiedź Hugo. - Scorpius uśmiechnął się w podzięce, przybliżając się do Jamesa.

- Przepraszam, że tak na Ciebie naskoczyłem, Bączku.

- Ależ nic się nie stało, Cukiereczku.

- Jesteście niesmaczni. - skomentował Hugo. co zostało podsumowane głośnym wybuchem śmiechu.

- Poti, jeśli Alicja mnie nie będzie chciała, to może my spróbujemy, co ty na to?

- Jestem oczywiście  za, Malfi.

- Rzygam. - ponownie za komentarz zabrał się Hugo, co po raz kolejny rozbawiło przyjaciół.

James i Scorpius lubili taki rodzaj wygłupów. Gdy byli na piątym roku, puścili plotkę, że są parą. Wzburzenie wśród płci przeciwnej było ogromne, przez tydzień od pojawienia się plotki, dostawali mnóstwo anonimowych wiadomości. Każda była mniej więcej tej samej treści. Na zalanym przez łzy pergaminie, ledwo dali radę odczytać rozmazany atrament. Tylko ostatnie słowa, które były zapisane - najczęściej - dużymi literami, mówiące o ich największym w życiu błędzie. Hugo nie potrafił już trzymać gęby na kłódkę i ogłosił na jednym z posiłków, że ich związek jest formą żartu. W ramach zemsty James i Scorpius gdy tylko nadarzała się okazja, słodzili sobie w każdy możliwy sposób, by zdenerwować Weasleya. 

Powoź zatrzymał się i przyjaciele szybko go opuścili, by oszczędzić Malfoyowi zawału serca.

Nigdy nie wnikali, co takiego wydarzyło się w jego życiu, co spowodowało widzenie tych okropnych zjaw. Ciężko było nazwać je końmi, czy jak nie raz zaznaczał - nietoperzami. Z opowiadań Scorpiusa wynikało, że były to kościste, pozbawione oczu i jakiejkolwiek tkanki miękkiej zdeformowane zwierzęta. Malfoy był jedną z nielicznych osób w Hogwarcie, która widziała testrale. W panujących (domniemanych) spokojnych czasach, nie dochodziło do zbrodni, które miały miejsce przed laty. Nie przypominali też sobie, by był świadkiem czyjejś naturalnej śmierci. W każdym bądź razie, nie chcieli go męczyć swoją ciekawością. Czekali, aż przyjaciel sam zdradzi przyczynę swojego widzenia, chociaż wiedzieli, że to nie nastąpi zbyt szybko.

W głuchej  ciszy udali się do zamku. Jak co roku, nie spieszyło im się zbyt specjalnie. Ceremonia Przydziału, po której miała nastąpić uczta tylko przypomniała im o istotnym fakcie. Od jutra zaczynają te 'nudne zajęcia'.

- Chłopaki, zdajecie sobie sprawę, że zaczynamy Zielarstwem? - wybełkotał znudzony Hugo. - Zielarstwem, z wujkiem Nevillem..

- Nie będzie tak źle.. - próbował podnieść go na duchu James, jednak jego ton głosu był mało przekonywujący. - zazdroszczę Ci Scorpius, że zaczynasz od OPCM.

- Z Krukonami. - wymamrotał zrezygnowany, kopiąc w leżący przed nim kamień.

- Hugo, pociesz się faktem, że mamy Zielarstwo z Puchonami. - powiedział Teddy, puszczając do niego oczko. Hugo długo szukał pocieszenia w podanej mu przed chwilą informacji. Po chwili, w której drapał się w tył głowy, wydał z siebie bardzo dziwny dźwięk, po czym jego usta rozpromienił szeroki uśmiech.

- Lena! - przyjaciele tylko się zaśmiali, coraz mniej wierząc, że Hugo da radę zainteresować swoją osobą Puchonkę.

- Dlaczego jesteś taki głupi, Weasley? - zapytał z rozbawieniem Scorpius, uderzając go barkiem o jego ramię.

- Jestem zmęczony, nie byłem wystarczająco skoncentrowany, gdy Teddy wspomniał o Puchonach.

- Ta, tłumacz się. - zaśmiał się Teddy, ponownie sięgając do swojej podręcznej torby.

- Ted, powiedz mi, co ty tak cały dzień czytasz? - zapytał James, gdy po raz kolejny ujrzał w jego dłoniach starą książkę. Lupin przez chwilę nie odpowiadał, delikatnie gładząc jej rogi, tak jakby był to jego najcenniejszy skarb.

- To pamiętnik taty. - lekko się uśmiechnął, patrząc po przyjaciołach. - Twój tata dał mi go dziś rano, przed wyjazdem na stację.

Przyjaciele przybrali poważne wyrazy twarzy. James spojrzał na twarz Teddy'ego i dostrzegł na niej cień uśmiechu. Gryfon również się uśmiechnął i położył dłoń na jego ramieniu.

- Pewnie cieszysz się, że w ten sposób dowiesz się jaki on był.

- Owszem. - przytaknął, kartkując książkę, która okazała się pamiętnikiem. - Tata pisał go od początku nauki w Hogwarcie.

- Co ty gadasz! - wykrzyczał uradowany James. - Pewnie jest tam o wujku Syriuszu i moim dziadku.

- Żebyś wiedział, - zaśmiał się, w końcu odnajdując szukanej strony. - spójrzcie. - przyjaciele przystanęli i okrążyli Teddyego, zaglądając sobie przez ramię do pamiętnika. - Nazwali się Huncwotami.

- Huncwoci? - zapytał półszeptem Scorpius. - O ile dobrze kojarzę, mamy w swoim posiadaniu Mapę Huncwotów.

- To znaczy.. - zaczął Hugo. - że jest ona autorstwa twojego taty, dziadka i wujka Jamesa i tego..

- Jego  można pominąć. - wtrącił James, przypominając sobie historię taty, w której opowiadał o nijakim Pettigrew. Przeszedł go zimny dreszcz na samą myśl, że potrafił z zimną krwią zdradzić swoich przyjaciół, będąc poplecznikiem Voldemorta. - Nie przypominam sobie, by tata mówił nam o 'Huncwotach'.

- Ja też nie. - przyznał Teddy. - Może dał mi ten pamiętnik, bym sam spróbował poznać ojca, - spojrzał po przyjaciołach. - z waszą pomocą.- Dodał odważnie.

Przyjaciele uśmiechneli się do siebie, a Teddy w tym czasie schował pamiętnik do plecaka.

- Tata zawsze lubił kombinować. - zaśmiał się James, na co reszta odpowiedziała mu szczerym usmiechem.

- Bądźmy nowymi Huncwotami.- Zaproponował nagle Teddy, przystając w pół kroku.

- Wspaniały pomysł! - propozycja Lupina została od razu przyjęta. - tylko jest jeden warunek. - powiedział poważnym głosem James.

- Jaki? - zapytał Scorpius, przepuszczając spieszących się na rozpoczęcie drugoklasistów.

- Musimy coś sobie obiecać. - James zawęził koło, by nikt nie zdołał ich podsłuchać. - Nie ważne, co by się między nami stało, zawsze mamy się nawzajem wspierać. Jesteśmy rodziną. Nie pozwólmy, by historia zatoczyła koło. - wybełkotał, ponownie myśląc o Pettigrew.

- Obiecuję. - wyszeptał Teddy, wyciągając swoją rękę przed siebie.

- Obiecuję. - powtórzył dumnie  Scorpius, kładąc swoją dłoń, na dłoni Teddy'ego.

- Obiecuję. - powiedział pewnym głosem Hugo, kładąc swoją dłoń na dłoni Scorpiusa.

- Obiecuję. - powiedział radośnie James, obejmując ich zaciśnięte dłonie z dwóch stron. - nastała era nowych Huncwotów! - przyjaciele wydali okrzyk, który minimalnie przypominał wycie wilka i ich dłonie powędrowały do góry. Ciągle się śmiejąc, zwrócili na siebie dość sporą uwagę starszych uczniów. Między innymi był w śród nich Steven Davis, który posłał Potterowi mordercze spojrzenie. Jamesa to jednak nie wzruszyło i ten w odpowiedzi łobuzersko się uśmiechnął.


***


- Czego ten Davis od Ciebie chce? - zapytał go szeptem Teddy, dostrzegając, jak Krukon nieustannie zerka w jego kierunku.

- Nie wiem, może się zakochał? - odpowiedział bez wzruszenia, czekając jak Ceremonia Przydziału dobiegnie końca. - Was też zastanawia fakt, kto zastąpi Slughorna na eliksirach? - zadał pytanie, licząc, że odpowiedzi udzieli mu Katie, która siedziała naprzeciw niego. Ku jego zdziwieniu, wydawała się być nieobecna myślami, a co gorsza, na jej ślicznej buzi nie było tego cudownego uśmiechu.

- Eliksiry... to  tak samo nieprzydatne zajęcia jak zielarstwo.. - mruknął Hugo, opadając ociężałą przez zmęczenie głową na drewniany stół.

- Hugo! Natychmiast wstań. - wysyczała Rose, która była uczulona na każde niewłaściwe zachowanie brata. - Przynosisz mi wstyd. - żachnęła się, szarpiąc go za ramię.

- Zostaw go, niech śpi. Potem nie będzie miał siły na nasze nocne wędrówki. - zaśmiał się James, znacząco popychając Teddy'ego.

- Jeśli was zobaczę podczas mojego patrolu, to odejmę wam punkty.

- Nie zobaczysz braciszku, obiecuje. - Albus nie wiedział, że James ma w swoim kufrze schowaną na dnie pelerynę niewidkę. Właśnie teraz sobie przypomniał, że powinien poinformować tatę w liście, że ją sobie "pożyczył".

Ceremonia dobiegała końca, dziewczyny rozmawiały między sobą, a zachowanie Katie wcale ich nie zastanawiało. James spojrzał na nią z troską, co w końcu zostało przez nią zauważone.

- Co się dzieje? - wyszeptał, jednak brunetka nie chciała udzielić mu odpowiedzi. Zauważył jednak, że próbowała, ale coś w niej samej, jakby jej nie pozwalało. W ostatecznym  momencie promiennie się uśmiechnęła.

- Wszystko w porządku, dziękuję. - wyszeptała, odwracając swój wzrok na mównicę, gdzie pojawiła się dyrektorka Hogwartu.

Czy jej uwierzył? Nie.

W tym samym momencie, poczuł na ramieniu czyjąś dłoń. Zauważył Scorpiusa i szybko zrobił mu miejsce między nim, a Teddym.

Ślizgon zawsze po Ceremoni Przydziału zmieniał swoje miejsce. Zdecydowanie lepiej czuł się przy stole Gryfonów.

- Witajcie! - powiedziała. - witajcie w kolejnym roku nauki w Hogwarcie! Jeszcze cieplej witamy uczniów, którzy przed chwilą zostali przydzieleni do swoich domów i rozpoczną swój pierwszy rok nauki już jutro! - pani dyrektor wesoło się zaśmiała i klasnęła w dłonie, głośno wzdychając i obserwując załzawionymi oczami poszczególne stoły. - cieszę się, że przez wakacje nic wam się nie stało i wróciliście cali i zdrowi.

- Słyszeliście? - zagadał przyjaciół Teddy, a Ci skinęli głowami. - pierwszy raz dostrzegam w jej głosie radość pomieszaną ze strachem.

- Jakby.. czegoś się obawiała. - wyszeptał zaniepokojony Hugo, podnosząc głowę, następnie wspierając ją na dłoni.

- Nie mam do przekazania zbyt wielu informacji. Chce wam tylko przedstawić nowego nauczyciela eliksirów jak i nowego opiekuna Slytherinu, bo jak pewnie wszyscy słyszeliście, profesor Horacy Slughorn poszedł na emeryturę.. ale to za chwilę! Proszę prefektów i prefektów naczelnych jak co roku o to, by przedstawili nowym uczniom zasady panujące w zamku i rozdali hasła do domitoriów.

- Do rzeczy.. - wycedził szeptem James jakby do siebie, pocierając nerwowo dłonie.

- Moi drodzy, przedstawiam wam profesora Teodora Notta, waszego nowego nauczyciela eliksirów i opiekuna Slytherinu! Zachęćmy profesora do powstania oklaskami! - całą salę ogarnęła salwa oklasków i wrzawa okrzyków zadowolenia. Brak poruszenia widoczny był tylko w niewielkiej części Gryfonów, który patrzyli na siebie z niedowierzaniem.

- Kto?! To chyba jakiś żart.. - prychnął Malfoy, na którego powędrowały spojrzenia dziewcząt i Albusa.

- Scorpius, o co ci chodzi? - pytanie do Ślizgona zadała Katie, jednak to Potter postanowił na nie odpowiedzieć.

- Nott, to Śmierciożerca.

- Były śmierciożerca. - sprostowała Lily. - James, przestań w każdym czarodzieju widzieć śmierciożercę, to się robi nudne. - wyszeptała ze złością, by nie zostać usłyszaną przez resztę zaciekawionych rozmową Gryfonów.

- Po pierwsze nie w każdym. - powiedział, próbując się uspokoić. - Po drugie, fakty mówią same za siebie.

- Ojciec Malfoya też był śmierciożercą, a jakoś się z nim przyjaźnisz. - wtrąciła Katie, co zdumiało nie tylko Jamesa, ale nawet Scorpiusa. - przepraszam.. - wyszeptała zażenowana, spuszczając wzrok.

James patrzył na nią i nie mógł uwierzyć, że takowe słowa wypłynęły z ust jego obiektu westchnień.

- Owszem... - do głosu doszedł Scorpius, ale lekko drżał wypowiadając kolejne słowa. - mój ojciec był śmierciożercą, ale ja mam więcej oleju w głowie od niego. - odpowiedział, stopniowo się uspokajając.

- Wiem, przepraszam.. nie chciałam tego mówić.. - wyszeptała, nawet na nich nie patrząc. - nie wiem dlaczego to powiedziałam...

- Nich nie szkodzi. - odpowiedział. dziewczyba zdecydowała się na niego spojrzeć, a ten pogodnie się uśmiechnął. - przywykłem do takich docinek.

- To nie tak...

- Ale naprawdę, nic się nie stało. - zaśmiał się, po czym spojrzał po przyjaciołach. - Katie ma rację. - zwrócił się do Jamesa. - dlaczego się ze mną przyjaźnisz?

James wiedział, że Ślizgona zabolały owe słowa. Dostrzegł to w jego oczach. Wyczuł jednak w jego głosie pewność, a na ustach dostrzegł ceń uśmiechu. Scorpius nie chciał się kłócić, chciał rozluźnić atmosferę, a doskonale wiedział, że James mu w tym pomoże.

- Bo Cię kocham.

- A ci znowu.. - żachnął się Hugo, co rozśmieszyło każdego, tylko nie Gryfonkę. Jej buzia pozostawała tak samo smutna, jak na początku ceremonii.

 Po chwili przed nimi pojawiły się złote naczynia i półmiski pełne jedzenia. Hugo natychmiast się na nie rzucił, kosztując każdej potrawy, nalał sobie nawet dokładkę zupy dyniowej, której nigdy nie lubił. James przez cały czas trwania uczty, obserwował Katie, która dłubała widelcem w swoim talerzu. Zjadła tylko porcję puree i wypiła sok pomarańczowy. Kilkakrotnie zdarzyło jej się napotkać jego spojrzenie, nie potrafiła jednak się już uśmiechnąć i gdy po raz kolejny ich spojrzenia się skrzyżowały, Katie wypuściła zrezygnowana powietrze.

- Przestań. - powiedziała na tyle głośno, że przykuła uwagę Gryfonów siedzących obok.

- Przepraszam, po prostu się o Ciebie martwię. - odpowiedział bez wzruszenia, krojąc stek na swoim talerzu.

- To przestań się martwić. - powiedziała płaczliwym głosem, zmuszając go by na nią spojrzał. - Nie prosiłam Cię o to.

- Katie, spokojnie.. - powiedział zmieszany, po czym Gryfonka wstała i udała się w kierunku wyjścia. - Katie... - już chciał za nią biec, jednak uniemożliwił mu to Scorpius, ciągnąc  go w dół za rękaw szaty.

- Ja za nią pójdę. - powiedziała Alicja, próbując dogonić siostrę. James spojrzał po kolegach, napotykając wzrok siostry.

- Przecież nic nie zrobiłem. - wyszeptał zdezorientowany. Następnie od stołu odeszła Lily, a zaraz za nią Rose.
Chłopcy zostali sami, nie bardzo wiedząc jak rozumieć  zaistniałą sytuację. 
- Albus, co ja zrobiłem?
- Ja też nie rozumiem. - odpowiedział wzruszając ramionami. - Po rozmowie z Stevenem zrobiła się jakaś Dziwna.



Nox /*

22 lip 2015

3. Zakład


Na samym wstępnie chciałabym podziękować za szablon, który wykonała dla mnie 'Neva' :)
W ramach podziękowania chciałabym tutaj polecić jej cudowne opowiadanie o Lily Evans (http://nietypowa-historia-lily-evans.blogspot.com/) , które nie tylko moje zdążyło skraść serce :) szablon bardzo mi się podoba i spełnił wszystkie moje wymagania <3
chciałabym polecić szablonarnie, na której ów szablon zamówiłam -> http://remindmelove.blogspot.com/
Jeszcze raz dziękuję <3

W drugiej kolejności przepraszam czytelników, że post pojawia się po tak długim czasie. 
Mam nadzieję, że ów fakt nie sprawił, że postanowiliście się ze mną i moim opowiadaniem rozstać, a ten rozdział, zamaże moje fatalne postępowanie blogerki :) 

Już bez owijania i przedłużania, nie znalazłam dotychczas bety, więc liczę na waszą wyrozumiałość. 

~ * ~ 

Resztę drogi spędził w zamyśleniu, siedząc przy oknie pociągu. Jego wzrok był nieobecny, błądzący po szybko zmieniającym się krajobrazie. Głowę wspierał na ręce, w drugiej nieustannie obracając różdżkę, bez której nigdy nigdzie się nie ruszał - nawet w wakacje. Jednym uchem przysłuchiwał się rozmowie przyjaciół, którzy tradycyjnie poruszyli temat płci przeciwnej.
Scorpius ze zafascynowaniem opowiadał o Alicji, która czarowała go swoim spojrzeniem. Po każdym zdaniu, w którym ją komplementował, wypowiadał zdanie pełne niedowierzania, w którym zaznaczał, iż nie przypuszczał, że miłość od pierwszego wejrzenia naprawdę istnieje.
Hugo nie miał daru mówienia, którym zdecydowanie mógł pochwalić się ich przyjaciel z Domu Węża. Jego słowa na temat Leny, ograniczały się tylko do stwierdzenia, że jest piękna, mądra i kiedyś zostanie jego żoną.
Teddy z kolei tylko zadawał pytania, udając w ten sposób swoje zainteresowanie rozmową. Ciekawszym dla niego zajęciem było czytanie książki, której tytuł był już starty i nie znany reszcie. Chłopaków zawsze zastanawiało, dlaczego Lupin nie wypowiada się głośno na temat czarownic w Hogwarcie. Niczego mu nie brakowało, cieszył się popularnością, był przystojny, inteligentny, wysportowany. Nigdy jednak nie zauważyli, by prowadził dłuższą i głębszą rozmowę z dziewczyną. Traktował płeć przeciwną tak, jak swoich przyjaciół, ale z dużo większym szacunkiem.
Przyjaciołom przeszło nawet przez myśl, że Teddy jest gejem. Na szczęście nigdy nie zauważyli fascynaci w jego spojrzeniu czy głosie, gdy prowadzili z nim jakąkolwiek rozmowę.
Dlatego równie szybko pozbywali się tej myśli, jak szybko zdążyła im ona zaprzątać głowy.
James głośno westchnął, ponownie analizując dziwne spotkanie z bliźniaczkami. Nie wiedział czy ich rozmowa jest na tyle ważna, aby miałaby cokolwiek zmienić w jego życiu. Z drugiej strony zawsze interesowało go to, co mówi, myśli robi jego ukochana.
Lubił ją obserwować na Wielkiej Sali podczas posiłków, na błoniach, gdy powtarzała do testów, a nawet na meczach quiddicha, gdy zasiadała na trybunach i dopingowała drużynę z Domu Lwa. W myślach zawsze sobie wmawiał, że patrzy tylko na niego i ogląda te rozgrywki również z myślą o nim samym.
Dostrzegł jak o szybę obija się zielona fasolka wszystkich smaków i natychmiast odskoczył w tył. Odwrócił się i z zapytaniem spojrzał na przyjaciół, którzy patrzyli na niego z rozbawieniem.
- O kim tak myślisz, Potter? - po zadanym pytaniu Scorpius wyciągnął język i rozłożył się na swoim miejscu, nie spuszczając z niego wzroku.
- O tobie, Kochanie. - puścił Ślizgonowi serie buziaków, a ich przedział wypełniła salwa śmiechu. James udał zawstydzonego, a Scorpius z rozbawieniem ponownie rzucił w niego fasolką, którą James zdążył złapać przed trafieniem go w czoło. W końcu nie przez przypadek zasila szeregi drużyny Gryffindoru na pozycji ścigającego. Gryfon posiadał doskonały refleks.
- Każdy wie, że myślisz o Katie, ale pytamy dla zasady. - powiedział Teddy, przerzucając stronę w czytanej książce, nie odrywając od niej wzroku.
- Tak, myślę o Katie, - odpowiedział. - nieustannie od paru lat.
- A zdradzisz nam szczegóły?
- Nawet te pikantne? - Hugo wymownie spojrzał na Jamesa, następnie śmiejąc się z Scorpiusem. Potter z rozbawieniem przewrócił oczami, następnie podnosząc się z zajmowanego miejsca.
- Ruszcie tyłki, jesteśmy w Hogsmeade. - przyjaciele uspokoili się i w tym samym czasie poderwali się ze swoich miejsc, wyglądając przez okno.
- Faktycznie.. tak szybko to minęło, że nie zdążyłem się przebrać w szatę. - zaśmiał się Hugo i nie uprzedzając przyjaciół, zaczął rozrzucać części swojej garderoby po przedziale. To samo uczynił Scorpius, co rozbawiło Jamesa i Teddiego. Chłopcy zaczęli przekopywać walizki w poszukiwaniu szat, przepychając się nawzajem, tym samym utrudniając sobie wykonywaną czynność.
- Chodźmy stąd, jakoś nie jestem zainteresowany striptizem w ich wykonaniu.  - Lupin śmiejąc się, ściągnął z półki bagażowej swoją walizkę. James uczynił to samo i w rozbawieniu opuścili przedział, kierując się do wyjścia z pociągu. Przepychając się wśród gromady uczniów, podniósł wzrok w poszukiwaniu Katie. Szukanie Gryfonki było jego naturalnym odruchem, jak dla prostego człowieka zamykanie, czy otwieranie oczu. Dostrzegł ją, jednak jej spojrzenie utkwione było w Albusie, z którym tradycyjnie o czymś gorączkowo dyskutowała.   
- Musze Ci coś powiedzieć. - wyszeptał do Teddiego, gdy stracił brata i dziewczynę z oczu. W odpowiedzi skinął głową i gdy opuścili pociąg, szepnął mu do ucha.
- To coś poważnego?
- Dla mnie bardzo. - Teddy nie odpowiedział, tylko pociągnął go za szatę. Przez chwilę szli w milczeniu. 
- Co chciałeś mi powiedzieć? - ledwo zadał pytanie, gdy obaj poczuli, jak ziemia na której stoją. groźnie się zatrzęsła. Przyjaciele rozejrzeli się z roztargnieniem, gdy po chwili dostrzegli sprawcę całego zamieszania. 
- Cześć chłopaki, jak ja was dawno holibka nie widziałem! - do ich uszu doszedł zachrypnięty głos 'Strażnika kluczy'. Hagrid zbliżał się do nich ciężkim, ale żwawym krokiem. Mogli przysiąc, że dostrzegli w tej bujnej, szaro-czarnej brodzie jego szeroki uśmiech, okalany żółtymi zębami. Tuż za nim, jak cień podążał Kieł, trzymając w pysku rączkę lampy naftowej. Z jego pyska wydobywały się dziwne dźwięki, a jego ogon ruszał się tak szybko, że jednym machnięciem mógłby zabić osobę stojącą obok. Gdyby nie ograniczenia, pewnie powitałby chłopców swoim tradycyjnym wyciem i skamleniem, które oznaczałoby radość na ich widok.
Nim zdążyli odpowiedzieć na jego przywitanie, już tonęli w silnych objęciach olbrzyma.
- Co tam u was słychać? - chłopcy nie odpowiedzieli, Hagrid trzymał ich tak mocno, że zapierało im dech w piersiach. - Co u taty, James? 
- Jeśli.. mnie.. pościsz, to.. będę w stanie.. Ci odpowiedzieć.. - James zdołał wysapać, ledwo łapiąc resztki powietrza. Hagrid cicho się zaśmiał i będąc lekko zakłopotany, wypuścił przyjaciół z uścisku. Niemal opadali na betonową stacje, starając się łapać oddech. Hagrid ciągle się śmiał, zaciskając w dłoni swoją różową parasolkę, w której znajdowała się ukryta przed laty magiczna różdżka. 
- Wybaczcie, stęskniłem się za wami. - przyjaciele uśmiechnęli się, w tym samym czasie poprawiając swoje kwadraty z herbami Gryffgindoru. 
- Nic nie szkodzi, wszystko w porządku. - Hagrid brał już powietrza do ust by kontynuować rozmowę, jednak jego uwagę zwrócił odjeżdżający pociąg, którym przyjechali uczniowie. 
- Holibka! - odwrócił z roztargnieniem i zaciskając w dłoni różowy parasol, pobiegł w kierunku pierwszoroczniaków, którzy stali w zwartym szeregu, pod opieką prefektów. - Wpadnijcie do mnie jutro po zajęciach na herbatkę, teraz wzywają mnie obowiązki! - rzucił przez ramię, wyciągając z pyska Kła rączkę lampy naftowej, której bydle pilnowało. 
James i Teddy nie potrafili opanować śmiechu przyglądając się olbrzymowi, który donośnym głosem nawoływał nowych uczniów, prowadząc ich do łodzi. Jego głos był pełen gniewu, jednak nikt się nie przestraszył, ze względu na jego śmieszny ton.
James stopniowo się uspokajał, dostrzegając rozbawioną Katie - tradycyjnie - w towarzystwie Albusa. Ich spojrzenia się napotkały i równocześnie ich buzie rozpromieniły uśmiechy. Ona jako pierwsza spuściła wzrok i razem z resztą prefektów, udała się w kierunku wozu z testralami. 
- Co mi chciałeś powiedzieć? - Teddy powtórzył swoje pytanie, ponownie wyczekująco na niego patrząc.
- Podsłuchałem rozmowę bliźniaczek w pociągu.
- Katie skrycie Cie kocha? - zapytał, szczerząc się do przyjaciela. Ten jednak krotko się zaśmiał i w ramach ostrożności rozejrzał się wokół, by ocenić, czy są podsłuchiwani.
- Tego nie powiedziała, ale kto wie? - James złapał przyjaciela za krawat, zmuszając go, by nadstawił ucho. - Katie ma jakieś zadanie, które przekazała jej mama przed wejściem do pociągu.
- Zadanie? - wyszeptał zdumiony, poprawiając wymięty kawałek materiału zawieszony na szyi. - Myślisz, że wie coś na temat śmierciożerców? - James wzruszył ramionami. Wymownie skinął głową, chowając ręce do kieszeni. Teddy spojrzał we wskazanym przez przyjaciela kierunku i dostrzegł Scorpiusa i Huga.
- Nie uwierzycie.. - Ślizgon prychnął i swoje spojrzenie skierował na Pottera. - Katie odjęła nam punkty, zanim jeszcze zdążyliśmy jakiekolwiek zdobyć. - przyjaciele pomimo grymasu zaśmiali się i udali w kierunku zamku. 
- Dodatkowo kazała nam zebrać pierwszoroczniaków w jedno miejsce. - dodał Hugo, zakładając ręce na piersi, zadzierając wysoko nos.
- Za co pozbawiła was punktów? - zapytał Teddy, ukradkiem uśmiechając się do Jamesa.
- Stwierdziła, że rzucanie fasolkami w pierwszoroczniaków jest swego rodzaju stoczeniem się pod podnóża człowieczeństwa.. - nastała chwila milczenia, w której każdy przyglądał się sobie nawzajem z rozbawieniem. - Katie używa dziwnych sformułowań.
- Ale to dodaje jej uroku.
- James jak zwykle w swoim wyimaginowanym świecie.
- Dobrze mi w nim. - wyszczerzył się do Ślizgona. - Po uczcie musimy koniecznie porozmawiać.
Przyjaciele spoważnieli, równocześnie poruszając głowami.
- Coś się stało? -zapytał Ślizgon.
- Tego nie wiem. - przez chwilę zamyślił się, spoglądając w granatowe niebo. - Chodzi o Katie i jej siostrę.
- Jeśli chodzi o Alicję, to mógłbym rozmawiać o niej godzinami.
- Cieszy mnie to, - James zaśmiał się, spoglądając na grupkę prefektów, którzy zatrzymali się pod jednym z dębów i prowadzili ożywione rozmowy. - ale nie tutaj. - puścił Scopriusowi oczko, następnie idąc w kierunku prefektów.
- Stęskniłem się za nią, zobaczymy się później.
- Idź i działaj, musisz się w końcu z nią umówić! - powiedział na odchodne Lupin, sięgając do swojego podręcznego bagażu wyciągając książkę, którą wcześniej czytał.
James uśmiechnął się w podzięce i idąc w kierunku Katie, poprawił niedbale zawiązany krawat.
Dziewczyna od razy go zauważyła i szeroko się uśmiechnęła. James zwolnił kroku, wkładając ręce do kieszeni spodni. Nieśmiałe spuścił wzrok, gdy dziewczyna ponownie go nim obdarzyła.
- Chodźcie, bo nam rydwany zajmą. - usłyszał głos brata, który owe słowa kierował do swoich towarzyszy. Następnie obaj wymienili się spojrzeniami. Spojrzenie Albusa było wymowne, co wcale nie zdziwiło Jamesa.
Wiedział, że zawsze może na niego liczyć, jednak jeśli chodziło o Katie, lubił wprowadzać starszego brata w roztargnienie, dekoncentrując go swoim wymownym wyrazem twarzy. Katie spojrzała na Albusa, a ten tylko się zaśmiał, zostawiając ich samych. Dziewczyna poprawiła kota na rękach, następnie podchodząc do starszego o rok czarodzieja.
- Witam ponownie. - na dźwięk jej melodyjnego głosu, kolana się pod nim ugięły, a policzka natychmiast zalały rumieńce. Brunetka nie zdawała sobie sprawy z faktu, że gdyby tylko chciała mogłaby manipulować nim bez potrzeby jakiegokolwiek zaklęcia.
- Hej. - wydukał, prostując się przed dziewczyną. - Jak minęła podróż?
- Jestem wyczerpana.. gdyby nie to, że jestem prefektem to odmówiłabym sobie uczty. - odpowiedziała, spuszczając kota na ziemię. - Przez Hagrida zrobiły mi się na dłoniach pęcherze. 
Wyciągnęła dłonie przed siebie, które delikatnie ujął swoimi James. Uważnie obejrzał rany na jej dłoniach, które powstały od kontaktu z ciepłą rączka lampy naftowej. Wyciągnął różdżkę i wyszeptał pewne zaklęcie, które spowodowało, że pęcherze zniknęły, a jej dłonie ponownie stały się delikatnie i pozbawione jakiegokolwiek urazu. Ich spojrzenia się napotkały, oboje wyglądali na onieśmielonych. Obdarzyli się uśmiechami i James niechętnie uwolnił jej dłonie ze swojego uścisku.
Katie uważnie im się przyjrzała, następnie splatając je ze sobą, z nieśmiałym uśmiechem. 
- Dziękuję. - wyszeptała, zakładając włosy za ucho. James schował różdżkę do rękawa, następnie lekko się pochylając. 
- Cała przyjemność po mojej stronie, - jego ton głosu przypominał arystokratę, a ruch dłonią i ukłon, który wykonał niejednego umocniłby w przekonaniu, że pochodzi z takowej rodziny. - byłem Ci to winny, przeze mnie i Teddyego musieliście tyle czekać na Hagrida. 
Ponownie się uśmiechnęła spoglądając w kierunku wieży zamkowej, która wyłaniała się zza Zakazanego Lasu. 
- Idziemy? 
- Podobno jesteś wykończona. - spojrzał na nią, następnie stając przed nią tyłem. - wskakuj. 
- Oszalałeś? - zapytała z lekkim rozbawianiem.
- Na twoim punkcie? Chyba tak. - nie widział reakcji na jej twarzy, jednak po chwili poczuł, jak dziewczyna łapie się jego ramion i mocno obejmuje jego szyję. James uśmiechnął się do siebie i złapał ja za nogi, udając się w kierunku powozów. 
- Jeśli się zmęczysz, to mi powiedz. 
- Jesteś lekka jak piórko. Nawet nie czuję, że Cię niosę. - wtedy brunetka jeszcze mocniej objęła go wokół szyi, a głowę położyła na jego ramieniu. Cicho się zaśmiała, a powietrze z jej nozdrzy przyjemnie łaskotało go po policzku. 
- A teraz mnie czujesz? - wyszeptała mu do ucha, co wywołało dreszcze na jego ciele, które następnie skąpała fala ciepła. 
- Teraz jest idealnie. - również wyszeptał odwracając delikatnie głowę w taki sposób, że ich usta dzieliły centymetry. Chciał ją pocałować, marzył o tym od dnia w którym zobaczył ją po raz pierwszy. Nie wiedział dlaczego, ale nie znalazł w sobie odwagi. Błądził wzrokiem po jej buzi, czując, jak serce podnosi mu się do gardła. Katie najwyraźniej wyczuła jego zakłopotanie, z uśmiechem odgarniając mu włosy na bok. 
- Jesteśmy na miejscu. - James spojrzał przed siebie i faktycznie - przed nimi znajdowały się wozy z testralami i mnóstwo ich przyjaciół, którzy bacznie im się przyglądali. Katie delikatnie zaskoczyła na ziemię i spojrzała w kierunku swoich przyjaciółek. 
- Dziękuję bardzo za transport. - tym razem to ona się ukłoniła. James uczynił to samo, następnie łapiąc jej dłonie i delikatnie całując. 
- Cała przyjemność po mojej stronie. - po raz ostatni na siebie spojrzeli, przez chwilę zatracając Cię w swoich brązowych tęczówkach. Katie wyswobodziła swoje dłonie, a na buzi pojawił się szeroki uśmiech.
- Do zobaczenia na uczcie. - odchodząc, pomachała w jego kierunku dłonią. James uczynił to samo nie odrywając od niej wzroku. Gdy była już wystarczająco daleko, James zamknął oczy i cicho na siebie przeklął.
- Potter, jesteś idiota. - wyszeptał, kopiąc w kamień, który leżał obok jego prawej stopy. Chowając ręce do kieszeni spodni, wzrokiem odszukał przyjaciół, którzy już na niego czekali. Wymusił uśmiech i niechętnie przebierając nogami, ruszył w ich kierunku.
- Co jest James? Dlaczego masz taką markotną minę? - zapytał Teddy z troską, obejmując przyjaciela ramieniem. - Wydaje się, że było całkiem nieźle.
- Jestem frajer i tyle.
- Wiem to od dnia, w którym się poznaliśmy. - skomentował Scorpius, dumnie wypinając pierś. Widząc brak reakcji na zaczepkę. Natychmiast spoważniał. - Katie dała Ci kosza?
- Miałem okazje ją pocałować, ale zawaliłem.
- Co? - wydał z siebie zdumiony okrzyk Hugo. - Przecież tyle razy powtarzałeś, że jak tylko nadarzy się okazja, to wycałujesz ją na śmierć.
- Daruj sobie. - wycedził przez zaciśnięte zęby, zrzucając ze swojego ramienia rękę Lupina. Przyjaciele zaśmiali się, co sprawiło, że kąciki ust Pottera lekko się podniosły. Oni nigdy nie potrafią zachować powagi.
- Jakby rzuciła na mnie czar. - wydukał, drapiąc się po głowie. - Tylko się gapiłem, to na jej oczy, to na usta.. i tak jakbym nie potrafił nic więcej zrobić..
- Potrzebujesz motywacji by ją zdobyć. - powiedział Malfoy, zacierając dłonie. Przyjaciele spojrzeli na niego z zapytaniem.
- Motywacji? Wydaje mi się, że James odpowiednio się motywuje, by zdobyć jej serce. Tylko no..
- Właście Teddy. Widocznie potrzebuje kopa z naszej strony. - ponownie napotkały go pytające spojrzenia.
- Scorpius, co ty kombinujesz? - zapytał zakłopotany główny bohater całej sytuacji.
- Nasze poklepywania Cię po tyłku przestało działać, o ile kiedykolwiek przynosiło efekty. - odpowiedział, patrząc po przyjaciołach z błyskiem w oku. - Załóżmy się.
- Załóżmy się? - wydukał, patrząc na niego w osłupieniu. - O co ty się chcesz zakładać?
- O to, który z nas jako pierwszy zmieni swój status z 'wolny' na 'w związku'.
- Ja odpadam. - skomentował z rozbawianiem Teddy, rozkładając obi ręce w geście poddania się.
- Jakoś mnie to nie zdziwiło. - zaśmiał się Scorpius, patrząc wyczekująco na dwójkę przyjaciół. - Co wy na to?
- Będzie zabawnie. - odpowiedział z łobuzerskim uśmiechem Hugo, podając rękę Ślizgonowi. - Wchodzę w to.
- Świetnie. - Teraz ich spojrzenia zatrzymały się na Jamesie. - No Potter, nie wymiękaj.
James przez chwilę się zastanawiał, analizując w głowie ten pomysł. Był trochę zbulwersowany, że przyjaciele w niego nie wierzą i rzucają mu wyzwanie. Spojrzał na nich i z grymasem na twarzy, kładąc dłoń, nich zaciśniętych dłoniach.
- Dobra. - odpowiedział z przekąsem. - Do kiedy mamy czas?
- Do koca roku rzecz jasna.
- Nie, nie, nie. Zakład był moim pomysłem, więc ja ustalam zasady. - rozluźnili swoje dłonie, wyczekując kontynuacji ze strony przyjaciela. - Bal bożonarodzeniowy.
- Malfoy..
- Potter? - przyjaciele wpatrywali się w siebie, a ich usta nabierały uśmiechu.
- Nienawidzę Cię. - wszyscy się zaśmiali, po czym Ślizgon objął Gryfona.
- Jeszcze mi podziękujesz.
- Oby. - Ślizgon puścił mu oczko, następnie cała trójka spojrzała na Lupina, który na nich gwizdnął.
- Chodźcie, bo zaraz będziemy musieli czekać na nowe rydwany. - zagadnął Teddy, chowając dłonie do kieszeni spodni. Przyjaciele ruszyli za nim, rozmawiając między sobą o zakładzie.
Nikt nie zdradzał swojego planu, który szykuje by uwieść którąś z czarownic. James myśląc o Katie, mimowolnie się odwrócił w kierunku grupki prefektów. Odnalazł Katie i zatrzymał się obserwując osobę, z którą rozmawiała.
Poczuł, jak gotuje się w nim krew, gdy wysoki Krukon, odgarnął jej opadającą na oczy grzywkę. Odruchowo sięgnął po różdżkę, gotów rzucić jedno z wachlarza poznanych mu zaklęć. Nagle poczuł silny ucisk na nadgarstku, który uniemożliwił mu ostatecznego manewru.
- James, co Ci jest? - zapytał zdumiony Taddy, starając się unieruchomić przyjaciela, jednak ten ciągle szarpał ręką. - James!
- Spójrz. - wycedził przez zaciśnięte zęby, przestając się szarpać.
- Gdzie? - zapytał, ostatecznie pozbawiając go różdżki. Scorpius i Hugo w ciszy zbliżyli się i nasłuchiwali ich rozmowy.
- Zobacz z kim flirtuje Katie. - Teddy przymrużył powieki dla lepszej widoczności. Przez chwilę szukał brunetki wśród grupki rozgadanych prefektów, po czym ujrzał ją  nieopodal nich, zajętą rozmową z Krukonem.
- Co? Od kiedy ona zadaje się ze Stevenem? - zapytał ze zdumieniem Hugo, nie wierząc własnym oczom.
- Mnie pytasz? - odpowiedział, kopiąc w leżący nieopodal kamień. - Albus nic mi nie mówił, że z kimś kręci.
- Od razu, że z kimś kręci, może tylko rozmawiają?
- Nie widzisz jak ona na niego patrzy? - zapytał z wyrzutem patrząc po przyjaciołach, chowając dłonie do kieszeni spodni. - Skoro Davis chce rywalizacji, to ją dostanie. - wyszeptał, skupiając na nim swoje spojrzenie. Odniósł wrażenie, że Krukon doskonale go słyszał, ponieważ po tych słowach, od razy przeniósł na niego wzrok. Uśmiechnął się, jednak nie było w tym uśmiechu nic, co okazywało by sympatię. Patrzył na niego wyzywająco. Doskonale wiedział, - jak każdy w Hogwarcie. - że dla Katie gotów jest oddać życie. 

/* 




29 mar 2015

2. Ekspres Hogwart

James, Teddy, Hugo i Scorpius jak co roku zajmowali ten sam przedział. Wrzucili swoje kufry na półki bagażowe i rozsiedli się wygodnie na szkarłatnych, miękkich siedzeniach. James zajął miejsce bliżej okna, obok niego zasiadł Lupin, a na przeciw Malfoy z Weasleyem. Teddy siadając, zasłonił roletę na drzwiach. Sięgnął do kieszeni swojego płaszcza i wyciągnął 'ucho dalekiego zasięgu', które następnie ulokował przy drzwiach, by pozostać czujnym, gdy będą omawiać poważne sprawy, dotyczące ich magicznego świata.
Teddy, Scorpius i Hugo pochylili się nieznacznie i głośnym szeptem zaczęli rozmowę. James uczynił to samo, jednak jego uwagę w dużej mierze przykuł krajobraz za oknem. Tak naprawdę znał go na pamięć. Pochmurne niebo, na którym czasem zza chmur pojawiało się słońce, ponure ulice Londynu, następnie ciemny i gęsty las. Smutne i dość zniechęcające widoki za oknem, nie przeszkodziły mu w myśleniu o Katie, która w jego głowie siedziała od dnia ich pierwszego spotkania. Był to jej pierwszy dzień w Hogwarcie. Od razu się zakochał, jak tylko na nią spojrzał. Spotkanie miało miejsce na wielkiej sali, po tiarze przydziału. Zajęła wtedy miejsce obok niego, nieśmiele pytając o pozwolenie. James nie udzielił jej wtedy odpowiedzi, ponieważ jego uwaga skupiła się na intensywnie brązowych oczach Gryfonki. Wiedział, że do niego mówiła, jednak nie potrafił wydusić ani jednego słowa. Był onieśmielony jej towarzystwem i wyjątkową urodą. Ocknął się, gdy Hugo parsknął śmiechem i odpowiedział dziewczynie na wcześniej zadane pytanie.
Od tamtego czasu nieudolnie stara się o jej stuprocentowa uwagę, zainteresowanie i dobre serce.
Z każdym dniem, tygodniem, miesiącem podobała mu się jeszcze bardziej. Była dla niego wyjątkowa. Nie była jak każda wcześniej czy później poznana dziewczyna. Nie była łatwa i wiedziała czego chciała. Potrafiła go skrytykować jak i wesprzeć w nauce, czy innym problemie dotyczącym jego osoby. Przyjaźnili się, ale nie na tym zależało Jamesowi. Pomimo młodego wieku, wiedział, że tylko ona uczyni go w stu procentach szczęśliwym. Tylko przy niej chciał cieszyć się życiem i czerpać z niego to, co w nim najważniejsze. Co nie zmienia jednak faktu, że ona niekoniecznie czuje tego samego co on.
Właśnie rozpoczyna szósty rok nauki w Hogwarcie. To już prawie sześć lat.. został mu ten i następny rok, by móc powalczyć o jej uczucia Tylko co ja mam zrobić, żeby się przed nią nie ośmieszyć? Natychmiast w jego wyobraźni odtworzyła się sytuacja sprzed roku, gdy próbował zrobić jej niespodziankę na czternaste urodziny. Już nawet nie pamięta jak długo błagał Lupina, by pomógł mu przekonać skrzaty domowe, by te upiekły dla Katie ogromny tort czekoladowy z tej okazji.. nigdy tak bardzo nie wygłupił się jak wtedy.. jak mógł zapomnieć, że dziewczyna jest uczulona na czekoladę?
- Potter, słuchasz ty mnie w ogóle? - chłopak wzdrygnął się i  natychmiast myślami wrócił do przedziału. Zmieszany spojrzał na poważnych i skupionych przyjaciół, którzy patrzyli na niego ze zrezygnowaniem. - Potter. - przeniósł wzrok na Malfoya. Pierwszy raz widział go tak poważnego i wściekłego właśnie na niego, na Jamesa. Próbował się do niego uśmiechnąć, jednak ten nie reagował i ciągle pozostawał niewzruszony na jego próby złagodzenia napiętej atmosfery. - przez te dwa miesiące wiele się zmieniło, mam wiele ważnych informacji, których nie mogłem zmieścić w listach, ponieważ ministerstwo przechwytuje sowy i wolałem nie ryzykować, a ty wolisz patrzeć w okno? - James milczał. - znasz ten krajobraz na pamięć, co się z Tobą dzieje.. - każdy bacznie przyglądał się synowi wybrańca, a ten ze zmieszaniem przeczesał gęste włosy dłonią.
- Przepraszam, już słucham.
- Przez twoją nie uwagę zmuszony jestem wszystko powtórzyć.. - wybełkotał, ukradkiem podnosząc roletę, by zorientować się, że żaden uczeń nie zmierza w kierunku ich przedziału.
- Scorpius, nie spinaj się tak, bo wyglądasz jakbyś połknął q-py-blok i zaraz miał zwymiotować. - James spróbował zażartować, co na szczęście nie zostało źle odebrane i rozluźniło nieco Ślizgona. Zaśmiał się, po czym uważnie przyjrzał się uśmiechniętym przyjaciołom.
- Dobrze panowie, teraz proszę was o stuprocentową koncentracje. - chłopaki skinęli głowami i wyczekująco spojrzeli na Pottera.
- Tak, tak, już jestem z wami. - niewinnie się uśmiechnął i pochylił się, by być na równi z przyjaciółmi.
- Więc sprawa wygląda tak.. przez nasz dom przewinęło się wiele podejrzanych typów.. możecie sobie wyobrazić. Czarne, długie poszarpane u dołu szaty, wychudzeni, bladzi, z jadowitym spojrzeniem.. tata obiecał, że zerwie z przeszłością, ale nie składał wieczystej przysięgi, więc tak naprawdę obietnica traci na znaczeniu.. śmierciożerca pozostanie śmierciożercą na zawsze.
- Twój ojciec znowu bawi się czarną magią?
- Widzisz Potter, gdybyś słuchał mnie od początku, to rozumiałbyś o czym właśnie mówię. - James lekko się zarumienił i oparł się o siedzenie, niemal 'zatapiając' się w jego powłoce.
- Wracając.. polegając na moich domysłach, to wydaje mi się, że szykuje się swego rodzaju powstanie.. mam na myśli odrodzenie śmierciożerców.
- Czekaj, czekaj.. - Ted powstał i przeszedł się po wąskim przedziale chwile myśląc. - kto miałby być ich przywódcą? Voldemort pokonany, nie można wskrzesić umarłego.
- Co to za problem znaleźć nowego przywódce? Śmierciożercy władają potężną wiedzą na temat czarnej magii, zakazane księgi mają w małym palcu.. wiadomo - nie będzie potężniejszego czarnoksiężnika od Voldemorta, ale o obsesyjnego czarnoksiężnika trudno nie będzie. - do głosu doszedł Hugo, którego mądra wypowiedź, co u Weasleya jest rzadkością, spotkała się z niespodziewanym zdziwieniem i wprawiła młodych czarodziejów w chwilową refleksję.
- Jak na przykład mój ojciec. - spojrzenia przyjaciół powędrowały na zgarbioną sylwetkę Malfoya, który jakby wzrokiem i myślami na chwilę uciekł do innego świata. Wyciągnął język, którym zwilżył lekko wargi i ze splątani dłońmi spojrzał przez okno - ma obsesje na punkcie czarnej magii. Fakt - do najodważniejszych nie należy, ale mogę iść o zakład, że jak wybuchnie powstanie popleczników Voldemorta, on stanie na ich czele i poprowadzi do zagłady.
- Zagłady? - przez chwilę zapanowała cisza. Przyjaciele z wyczekiwaniem patrzyli na Scorpiusa, który nadal podziwiał widoki za oknem.
- Zagłady Potter. Ministerstwo jest święcie przekonane, że nad wszystkim panuje, ale od kiedy Twój ojciec pokonał Voldemorta, myślą, że są bezpieczni.. a śmierciożercy są wszędzie i nie zniosą dłużej poniżenia i znieważenia wśród magicznej społeczności. - ponownie przedział wypełniła cisza, którą każdy wykorzystał na przemyślenia. - zaczną od mugoli. Tak naprawdę oni wobec nas, czarodziejów są bezradni.
- Musimy zacząć działać. - do głosu doszedł Potter i z pełną gotowością w oczach spojrzał na przyjaciół. - zawiadamiamy Gwardie?
- Jeszcze nie teraz. - Scorpius wyprostował się i przetarł oczy, które zaczęły go boleć od szybko zmieniającego się widoku za oknem, z powodu prędkości z którą jechał pociąg. - musimy być czujni, to fakt, ale nie ma sensu nastawiać Gwardie na walkę. - z wyczekiwaniem spojrzał po przyjaciołach, by Ci przyznali mu rację. Po chwili, każdy bez dłuższego zastanowienia skinął głową. - jestem zmuszony na święta wrócić do domu. Wrócę z nowymi informacjami i w styczniu zaczniemy działać. Jak na razie ojciec szuka ludzi, którzy razem z nim wzniecą powstanie.. oczywiście nie jest to potwierdzone, jak zaznaczałem na początku, to tylko domysły. Nie ma się czym na zapas denerwować, musimy tylko uważać by to, o czym rozmawiamy nie wyciekło gdzieś dalej, pamiętajcie..
- Śmierciożecy są wszędzie. - dokończył za Malfoya Hugo i pokrzepiająco uśmiechnął się do reszty. Wygodnie usiedli i przez pewien czas żaden nie zdecydował się odezwać. 
Ostatnim razem ich poważna rozmowa dotyczyła wspólnych planów na wakacyjne miesiące. Dopiero teraz zdali sobie sprawe, jak wielka ciąży na nich odpowiedzialność. 
No bo o czym innym mogą rozmawiać nastoletni czarodzieje, jak nie o wolnym czasie od nauki? Można powiedzieć, że odbyta rozmowa jest ich przepustką do dojrzałości. Nawet jeśli zdobyte informacje i domysły nie sprawdzą się to nie zmienia faktu, że chłopcy zaczęli inaczej podchodzić do niektórych spraw, które wcześniej zajmowały niższe pozycje w ich moralnym rankingu.
Właśnie dziś zaczęli wstępować w dorosłe życie. Od teraz muszą większą uwagę skupić na nauce, przyszłości i na zapewnieniu bezpieczeństwa swoim najbliższym. Nawet teraz, gdy panują czasy domniemanego spokoju. 
Teddy spojrzał na zmyślonych przyjaciół i odchrząknął, odsłaniając roletę na drzwiach, czym wyrwał z zamyślenia resztę kompanów.
- Może rozluźnimy atmosferę i zaczniemy jakiś luźniejszy temat? - z wyczekiwaniem spojrzał na przyjaciół, którzy zgodnie skinęli głowami i rozsiadli się w przedziale. Hugo tradycyjnie zajął miejsce na podłodze pod oknem, opierając głowę na siedzeniu. James oparł się o ścianę przedziału i wygodnie rozłożył nogi, co nie zostało zaakceptowane przez Teddiego, który siedział naprzeciwko niego. Scorpius usiadł podobnie do Jamesa po drugiej stronie, opierając głowę na ręce. - doszły mnie słuchy, że profesor Slughorn nie wróci w tym roku do Hogwartu. 
- No proszę! - entuzjastycznie skomentował Scorpius, szeroko uśmiechając się do Huga, którego dana informacja ucieszyła najbardziej spośród towarzyszy. - emeryturka?
- Ten człowiek jest nieśmiertelny, to legenda, a ty wysyłasz go na emeryturę. - prychnął James, lekko kopiąc Lubina w biodro. - co ty za bzdury wygadujesz, że niby nie wróci do Hogwartu?
- James, okłamałem Cię kiedyś? - Ted wyczekująco spojrzał na przyjaciela, masując przy tym obolałe biodro. - w Proroku Codziennym pisali, widać, że nic nie czytacie.
- W Proroku? Co ten staruch nawyczyniał, że piszą o nim w gazetach? - Weasley zaśmiał się sam do siebie, po czym niemal oczy nie wyszły mu z orbit, patrząc na okno przedziału. - Wózek ze słodyczami! - Hugo szybko poderwał się z podłogi i rzucił się na drzwi przedziału, wyciągając z kiszeni spodni złote galeony. - poproszę dyniowe paszteciki, likworowe pałeczki, kociołkowe pieguski i fasolki wszystkich smaków Bertiego Botta. - Ted z rozbawieniem przewrócił oczami i wyciągnął różdżkę podrzucając nią w powietrzu.
- Wracając do naszego mistrza eliksirów.. poprosił jednego z redaktorów o wywiad. Zależało mu na wielkim zakończeniu przygody z Hogwartem i zgodził się na obszerny wywiad, dotyczący historii jego edukacji. Sporo tam o naszych rodzicach i dziadkach, radze wam przeczytać.
- To trochę dziwne, że Horacy w taki sposób idzie na emeryturę, nie uważacie?
- Potter, ten staruch zawsze był dziwny i miał dziwaczne pomysły. - wtrącił Scorpius, zajmując pozycje siedzącą, robiąc miejsce Weasleyowi, który wracał do przedziału obładowany słodyczami. - ciekawe, kto zajmie jego posadę? 
- Zapewne dziś dostaniemy odpowiedź - odpowiedział James, przysuwając się bliżej Lupina. - jedyny nauczyciel którego darzyłem większym sentymentem odchodzi na emeryturę, gdzie tu sprawiedliwość? - przyjaciele zaśmiali się i spojrzeli maślanymi oczami na kolana Huga, gdzie znajdowały się słodycze. 
- Hugo, podziel się a nie sam pochłaniasz te dobroci! - Malfoy dźgnął przyjaciela różdżką i ukradkiem podkradł mu jednego dyniowego pasztecika. Przyjaciele zaśmiali się i toczyli między sobą mini bitwę o ulubione czarodziejskie przysmaki, James w tym czasie poważnie zastanawiał się nad emeryturą swojego ulubionego nauczyciela. Nie przypominał sobie, by Slughorn mówił mu o emeryturze, a miał w zwyczaju mówienie mu o wszystkim, nawet o rzeczach, które w ogóle go nie interesowały.
- Wy się tu bawcie, a ja zaraz wracam. - James podniósł się z miejsca i nie czekając na odpowiedź opuścił przedział, ściągając z klamki ucho dalekiego zasięgu, rzucając Lupinowi prosto w ręce.
- Idziesz zapewne odwiedzić przedział Katie. - Scorpius wyszczerzył się, a James lekko się zarumienił.
- Idę do Albusa.
- Na jedno wychodzi, zajmują ten sam przedział. - przyjaciele zaśmiali się, a James przewrócił z rozbawieniem oczami i rozejrzał się po pociągu Włożył ręce do kieszeni spodni i ukradkiem zaglądał do przedziałów. Zawsze zapomina, gdzie znajduje się ten, w którym podróż odbywają prefektowie.
- Pomóc Ci w czymś James? - przed chłopakiem pojawiła się wysoka, zielonooka dziewczyna o jasnych i krótko ściętych włosach. Miał wrażenie, że widzi ją po raz pierwszy. Tak naprawdę oprócz sióstr Scamander, swojej siostry i kuzynki, nie znał reszty uczennic Hogwartu. Poznawanie nowych dziewczyn należało raczej do pasji Malfoya.
- Eemm.. musisz mi wybaczyć, znamy się?
- Eva. Eva Greengrass. - blondynka uniosła prawą dłoń, sugerując, by Potter ją ujął i pocałował. Krótko się zaśmiał i uścisnął dłoń, ku niezadowoleniu dziewczyny. - więc wracając do mojego pytania.. pomóc Ci w czymś?
- Wiesz może gdzie znajduje się przedział prefektów? Zawsze zapominam gdzie ich szukać. - na twarzy Evy pojawił się niezrozumiały dla Jamesa grymas. Przytaknęła i wzięła Jamesa pod rękę.
- Znowu do tej Katie idziesz?
- Do brata. - puścił jej oczko, co sprawiło, że dziewczyna uśmiechnęła się i zbliżyła do niego.
- Może potem odwiedzisz mój przedział, co ty na to? - zapytała, zalotnie trzepocząc rzęsami, co tak właściwie go nie ruszyło.
- Może innym razem.
- Trzymam za słowo. - uśmiechnęła się i zatrzymała przed przejściem do wagonu, który znajdował się na początku pociągu. - to tutaj.
- Bardzo Ci dziękuję. - czuł na sobie jej wzrok, ale nie odwrócił się by na nią spojrzeć. Przewrócił tylko oczami i rozsunął drzwi do przedziału. W przedziale było siedem osób, z których kojarzył tylko Albusa. Starał się doszukać wśród czarownic Katie, jednak jej nie było.
- James? Ty tutaj? - zapytał Albus, patrząc ze zdumieniem na brata.
- Mam tylko jedno pytanie, mógłbyś? - James skinął głową, sugerując bratu, by ten opuścił przedział i dokończył rozmowę w przejściu. Albus skinął głową i przeprosił resztę prefektów, następnie zamykając drzwi i stając obok brata.
- Pewnie szukasz Katie i przyszedłeś zapytać gdzie zniknęła. - delikatnie się uśmiechnął, co również uczynił James, jednak przecząco poruszył głową.
- Nie tym razem, chociaż nie pogardził bym jej widokiem. - obaj się zaśmiali, po czym James rozejrzał się po przejściu. - jako prefekt na pewno wiesz o tym, że profesor Slughorn nie wróci do Hogwartu.
- Zgadza się. - powoli odpowiedział. - gdzie to pytanie?
- Wiesz może co jest przyczyną jego emerytury?
- Starość. - Albus zaśmiał się, co nie spodobało się starszemu bratu. - wiem, że go lubiłeś, ale na brodę Merlina, ile on ma lat?
- Nie wydaje mi się by chodziło o emeryturę. - James z zamyśleniem oparł się o ścianę wagonu, zagryzając przy tym wargę.
- Ty jak zwykle szukasz podstępu. - Albus uśmiechnął się i położył dłoń na ramieniu brata. - przeczytaj w Proroku, na pewno się dowiesz dlaczego rezygnuje. - puścił mu oczko i nie czekając na odpowiedź, wrócił do przedziału. James przez chwilę pozostawał w miejscu.
Jest podejrzliwy, ma to po ojcu, ale jest niemal pewny, że jest jakiś inny, konkretny powód odejścia Slughorna na emeryturę.
Spojrzał przez okno i dostrzegł, że słońce sięga ku zachodowi. Postanowił wrócić do przedziału. by przebrać się w szkolną szatę. Opuszczając wagon, natknął się na siostry Scamander, które między sobą szeptały. Nie miał w zwyczaju podsłuchiwać, ale miał nadzieje, że plotkują na jego temat.
- Skąd ta pewność?
- Mama mi to powiedziała przed przyjściem na peron.
- To dlaczego mi o tym nie powiedziała?
- Bo jestem starsza.
- O cztery minuty.
- Zawsze coś.
- To nie uczciwe.
- Chciałabyś być na moim miejscu? - James starał się wyłapać każde słowo, które wypływa z ust Katie. Alicja długo nie udzielała odpowiedzi siostrze. Patrzyły na siebie i po chwili blondynka wzięła Katie w ramiona, mocno przytulając. - poradzę sobie. Tylko musisz mi zaufać i zachować to dla siebie.
- Martwię się.
- Mama wiedziała co robi, powierzając mi to zadanie. - James dostrzegł blady uśmiech na buzi ukochanej i przez przypadek kopnął w wózek ze słodyczami, który nie wiadomo dlaczego stał właśnie przed nim. Alicja i Katie nerwowo spojrzały w kierunku, z którego usłyszały hałas i dostrzegając Jamesa, bacznie mu się przyglądały.
- James? Co ty tutaj robisz? - pytanie zadała Alicja, niepewnie patrząc na siostrę, która pozostawała spokojna. Pokrzepiająco uśmiechnęła się do siostry i obie długo się w siebie wpatrywały. Po chwili Alicja skinęła głową i odwróciła się, wracając do swojego przedziału. James podrapał się za uchem niewiele rozumiejąc z całej sytuacji.
- Więc.. co tutaj robisz? - Katie uśmiechnęła się do Jamesa i powoli do niego podeszła, poprawiając odznakę prefekta. James zająknął się i wskazał na wagon, w którym przesiadują prefektowie.
- Byłem porozmawiać z Albusem. - dziewczyna ponownie się uśmiechnęła i minęła chłopaka, podążając w kierunku przedziału.
- Przebierz się, zaraz wysiadamy. - puściła mu oczko i zniknęła za drzwiami przedziału. James długo wpatrywał się w miejsce, w którym przed chwilą stała i próbował przeanalizować zaistniałą sytuacje. Wie, że bliźniaczki mają dar czytania sobie w myślach i potrafią porozumiewać się ze sobą bez słów w niechcianym towarzystwie. To niestety wiele mu utrudniało w interpretacji, ale postanowił, że nie będzie tego drążył. To pewnie nic ważnego, a nawet jeśli, to prędzej czy później dowie się o czym rozmawiały.

______________________________________

Czytasz = komentujesz /*

No.. wstępna wersja była o ponad połowę krótsza :p i o wiele gorsza xd wzięłam sobie do serca wasze komentarze pod pierwszym rozdziałam i tygodniami pracowałam nad drugim, by spotkał się w większą aprobatą niż poprzedni :3 
Błędy jakieś na pewno są..mogę czytać rozdział milion razy a i tak nie jestem w stanie ich wszystkich wyłapać, więc naprawdę bardzo za nie przepraszam :)

Bardzo bym prosiła każdego kto czyta, by skomentował ^^ poproszę o szczerą opinie, o wskazywanie błędów i o jakieś własne uwagi :)
Tak jak pewnie niektóre/niektórzy z was, ciągle się uczę (:

To na tyle ^^
Miłej niedzieli czarodzieje /*

1 mar 2015

1. King Cross



Pierwszy września - najbardziej wyczekiwany dzień dla uczniów uczęszczających do szkoły magii i czarodziejstwa Hogward. Na dworcu King Cross, na peronie 9 i 3/4 pojawiło się wiele znajomych i uśmiechniętych twarzy. Uczniowie tonęli w swoich objęciach, ponieważ nie widzieli się przez dwa wakacyjne miesiące. Rodziny Potter i Weasly jak zawsze zajmowały swoje stałe miejsca na peronie, pogrążone w rozmowie.
Harry prowadził rozmowę ze swoim przyjacielem na temat ostatnich mistrzostw świata w quiddichu. Ich żony stale tylko narzekały. No bo ileż można wałkować ten sam temat? Niedaleko rodziców ze swoimi bagażami stały Rose i Lily. Potter przyciągała spojrzeniem wielu Ślizgonów, co zawsze denerwowało jej najstarszego brata - Jamesa. Dziewczyna słuchała zażaleń kuzynki jak i najlepszej przyjaciółki, odpowiadając uśmiechem każdemu, kto na dłuższy czas zawiesił na niej oko. Wzdrygnęła się, gdy Rose podniosła nie wiadomo dlaczego głos, ciężko wzdychając.
- Ty nawet nie zdajesz sobie sprawy jak ciężko było wybudzić ze snu Hugo! - rozłożyła bezradnie ręce, spoglądając na brata, który przysypiał na swoim bagażu w towarzystwie Jamesa i Teddiego niedaleko dziewczyn. - on chyba 3/4 wakacji przespał.. zresztą, tak samo tata.. mama i ja niepotrzebnie się denerwowałyśmy..
- Spokojnie Rose! - Lily położyła z rozbawieniem rękę na ramieniu kuzynki, uśmiechając się do chłopaka, który łobuzersko się uśmiechał i śmiele się jej przyglądał. Spuściła wzrok delikatnie się czerwieniąc, po chwili patrząc w oczy Rose - wyluzuj, jest dorosły. 
- Może i jest dorosły, ale ciągle ma ubytki w mózgownicy. - żachnęła się, po chwili przerywając i zakładając ręce na piersi. - Lily.. co to za chłopak?
'Ruda' ponownie spojrzała na Ślizgona, który przez cały czas na nią patrzył. Rose jakby zadała pytanie swoim spojrzeniem, co nieco rozbawiło Lily.
- Nie mam pojęcia, ale uroczo się uśmiecha. - Rose chwile mu się przyglądała po czym zwróciła się do kuzynki.
- Muszę przyznać Ci rację. - obie się zaśmiały i odwróciły, gdy usłyszały charakterystyczny dla nich śmiech.
- A wy znowu o chłopakach gadacie! Jakby nie było ciekawszych tematów.. - po chwili między dziewczynami pojawiła się niewysoka blondynka. Jak zawsze jej włosy przedstawiały artystyczny nieład. Zawiesiła ręce na ramionach przyjaciółek, następnie całując je w policzka. - jak na przykład, przez prawie calutki lipiec, przeczytałam chyba z milion książek o eliksirach, w poszukiwaniu przepisu na eliksir wielosokowy.. ale w żadnej nie było o nim słowa.. - z udawanym smutkiem spuściła głowę, słysząc śmiechy przyjaciółek.
- Wystarczy otworzyć nasz podręcznik z drugiej klasy, Alicjo! - odpowiedziała ze zrezygnowaniem Rose, po czym pocałowała blondynkę w czubek głowy. - nie chcę wnikać po co Ci był ten eliksir..
- Chciałam zaproponować Katie, byśmy się zamieniły wyglądem. - odpiwiedziała naturalnym tonem, starając się utrzymać poważny wyraz twarzy.
- Za tą zwariowaną naturę tak bardzo Cię kochamy! - skomentowała Lily, po chwili wspólnie się śmiejąc i rozpoczynając rozmowę na temat wakacji.
Trochę dalej od dziewczyn, stało trzech chłopaków.
Jeden z trójki obracał różdżką w ręku, czytając przy tym Proroka Codziennego. Był najwyższy spośród towarzyszy, a jego włosy aktualnie były koloru jasnobrązowego. Często ulegał on zmianie, tak jak kolor oczu, ze względu na metamorfomagię. Obok niego z rękoma w kieszeni stał najstarszy z Potterów, cały czas poszukiwał kogoś w tłumie uczniów, którzy gromadzili się na peronie. Spojrzał na zegar, który znajdował się przy tablicy "peronu 9 i 3/4" i cicho się zaśmiał. "Scorpius, dlaczego ty się zawsze spóźniasz?". Za chłopakami, na walizkach siedział Hugo. Głowę podpierał na ręce usilnie starając się nie zasnąć. Głowa co chwilę mu objeżdżała, a powieki z każdą sekundą stawały się być cięższe.
- James? - chłopak wzdrygnął na dźwięk swojego imienia, które wypowiadał ktoś szeptem. Spuścił wzrok i spojrzał na wysoką, rudowłosą dziewczynę, która nieśmiałe się do niego uśmiechała. Ukradkiem spoglądała na Weasleya, który natychmiast się ocknął i zatopił w niej spojrzenie. - ładnie dziś wyglądasz. - wyszeptała i spuściła wzrok, szepcząc coś do siebie. Przyjaciele spojrzeli po sobie i przez chwile przyglądali się Hugowi, który wpatrywał się w dziewczynę.
- Bardzo dziękuję Leno. - odpowiedział, wymownie patrząc na kuzyna, by teraz ten zabrał głos. Nie od dziś wiedział, że Puchonka bardzo mu się podoba.
- Jak minęły twoje wakacje? - zapytał dziewczynę i przeczesując potargane włosy podniósł się z walizki.
- Nic nadzwyczajnego, tata zabrał mnie do Szwecji, pokazując żyjące na tamtejszych terenach smoki. - odpowiedziała, zakładając włosy za ucho i delikatnie się do niego uśmiechając.
- Lubisz smoki? Bo wiesz, mój wujek Bill ma własną hodowlę, mogę Cię kiedyś zabrać, jeśli będziesz miała taką ochotę. - Hugo po wypowiedzianym zdaniu zaklął pod nosem, słysząc za plecami śmiechy przyjaciół. Nie śmieszyła ich rozmowa, tylko składnia przyjaciela. Gdy dochodziło do wymiany zdań z Puchonką, Hugo zapominał języka w gębie i w jego głosie wyraźnie było słychać, jak bardzo się denerwuje, by nie powiedzieć niczego, co mogłoby głupio zabrzmieć.
Lena cicho się zaśmiała i nieśmiałe spojrzała mu w oczy. 
- Dziękuję za propozycje Hugo, na pewno kiedyś skorzystam. - Gryfon szeroko się uśmiechnął i dyskretnie pokazał przyjaciołom środkowy palec, by w taki oto sposób zaznaczyć swoją wyższość w obecnej sytuacji.
Cały Weasley..
- Trzymam Cię za słowo. - jeszcze raz się uśmiechnęła i spojrzała zza plecy chłopaka, machając koleżanką, które stały niedaleko nich.
- Bardzo Cię przepraszam, ale muszę lecieć. Do zobaczenia na uczcie.
- Do zobaczenia. - Lena odeszła z delikatnym uśmiechem, a Hugo, gdy tylko stracił ją z oczu, spojrzał na przyjaciół z pogardą.
- Tak oto wyrywa się panienki.
- Gratulacje. Pierwszy raz od prawie sześciu lat zamieniłeś z nią parę zdań. - odpowiedział kpiąco Teddy, chowając gazętę za pazuchę spodni. - wujek Lupin i dziadek Potter są dumni.
- Spadaj - wybełkotał, ze zrezygnowaniem siadając na swoich kufrze.
- Dlaczego jestem dziadkiem? - zapytał rozbawiony James, ale nie otrzymał odpowiedzi, ponieważ Teddy witał się już ze zdyszanym Malfoyem.
- Przepraszam was chłopaki, ale zaspałem.
- Nie dziwni nas to. - Potter zaśmiał się, następnie witając się z przyjacielem.
- Poczekajcie, bo ja chce coś wyjaśnić. - powiedział oburzony Hugo, spotykając się z pytającymi spojrzeniami przyjaciół. - James, śmiejesz się ze mnie, a sam nie potrafisz sprawić, by Katie stała się kimś więcej, niż tylko przyjaciółką.
- Uuu, widzę, że poruszamy mój ulubiony temat. - Socpius zaśmiał się złowrogo, spoglądając na czarownice na peronie. - dziewczyny.
- Ale ja z nią od pięciu lat dziennie zamieniam parę zdań. - wyszczerzy się, co zostało źle odebrane przez kuzyna.
- Zobaczymy który z nas jako pierwszy się z którąś z nich zwiąże. Wtedy może Ci się zrobić przykro.
- Sugerujesz mi coś? - zaśmiał się, siadając na swojej walizce. Teddy i Scorpius z zaciekawieniem przysłuchiwali się rozmowie, delikatnie się przy tym uśmiechając. Rozmowy tej dwójki o miłości zawsze ich bawiły.
- Sugeruje Ci, że prędzej czy później ktoś Ci ją sprzątnie sprzed nosa. - tym razem Hugo się wyszczerzył, a James przewrócił oczami.
- Hugo ma racje. - niemal równocześnie wypowiedzieli Lupin i Malfoy, po czym przybili sobie piątki z rozbawianiem.
James tylko się uśmiechnął i spojrzał przed siebie, gdzie dostrzegł Katie ze swoją mamą. Kobieta całowała ją w czoło i mocno do siebie przytulała. Następnie to samo uczynił ojciec, który pozostawał poważny i troszkę zatroskany. Potter był zbyt oddalony od rodziny Scamander, by móc usłyszeć o czym rozmawiają. Po chwili brunetka ponownie pożegnała się z rodzicami, biorąc z rąk matki czarnego kota. Następnie swoje kroki skierowała w kierunku Albusa, który grzecznie czekał, aż przyjaciółka pożegna się z rodzicami.
Przytulili się i od razu rozpoczęli rozmowę, podczas której, Katie nieustannie pieściła za uchem swojego kocura. James patrzył na jej długie brązowe włosy, które zawsze mu się w niej podobały. Obserwował jak falują przy każdym jej najdelikatniejszym ruchu. Uwielbiał, jak zakładała je za ucho. Wtedy bardzo uroczo wyglądała. Uwielbiał też jej uśmiech i to, w jaki sposób na niego patrzyła. Tak naprawdę wszystko co dotyczyło jej osoby, było przez Pottera uwielbiane.
- Chłopaki, jest sprawa, dość poważna, ale o tym pogadamy w pociągu.
- Coś z Twoim ojcem? - James wzdrygnął się na donośny głos Scorpiusa, ale to nie skłoniło go do odrywania wzroku od obiektu swoich westchnień.
- Tak, ale więcej powiem wam w przedziale, okey? - Hugo i Ted skinęli głowami i cała trójka wyczekująco spojrzała na Pottera, oczekując od niego jakiekolwiek reakcji na informacje Malfoya. Jednak Potter był myślami obok Gryfonki.
- Stary, zamknij gębę, bo Ci wcisnę wymiotki pomarańczowe. - na żart Tedda, każdy się zaśmiał, nawet James. 
- Jak ona to robi, że za każdym razem jeszcze bardziej się w niej zakochuje? - zapytał jakby sam siebie, ale dobrze wiedział, że odpowiedzi udzieli mu którykolwiek z towarzyszy. 
- James, dobrze Ci radze... poważnie.. bierz się za nią w tym roku, inaczej Albus Ci ją obije. 
- Zawarowałeś? - zapytał z wyraźną irytacją w głosie kuzyna. - Albus wie, że ją kocham, nie zrobiłby mi tego. - zdenerwowany włożył ręce do kieszeni jeansowych spodni, nie spuszczając wzroku z przepięknej brunetki, pogrążonej w rozmowie z jego młodszym bratem. Napiętą atmosferę miedzy czworgiem przyjaciół rozluźnił Scorpius głośno gwiżdżąc.
- Kogo ja tu widzę. - zaciekawieni przyjaciele powędrowali wzrokiem za spojrzeniem blondyna. Chłopak wpatrywał się w siostrę Katie jak w obrazek. Blondynka zawieszona była na szyi siostry Huga i gestykulując, poprawiając przy tym jasne włosy, tłumaczyła coś przyjaciółkom. Potter uśmiechnął się i objął przyjaciela ranieniem. 
- To jest właśnie siostra mojej przyszłej żony. Bierz się za nią, a nóż w przyszłości będziemy rodziną. - czwórka przyjaciół po chwili milczenia wybuchnęła śmiechem, intrygując swoich zachowaniem czarodziei na stacji. 
- Potter i jego fantazje, a to dopiero początek. - powiedział Teddy, ponownie zaczynając się śmiać. Przyjaciele jeszcze przez chwile prowadzili rozmowę na temat swoich miłostek i po chwili zabrali swoje bagaże i podeszli do rodziców, by móc się z nimi pożegnać przed podróżą.
Śmiech czworga przyjaciół dotarł do Albusa i Katie, którzy z zaciekawieniem zaczęli im się przyglądać. 
- Zawsze jak na nich patrzę, to wiem, że w wierzy wspólnej Gryfonów nie będziemy się nudzić. - Katie delikatnie się uśmiechnęła, poprawiając na rękach swojego czarnego kota, który skromnie zwał się 'Kieł'. Imię dla jej kocura, było autorstwa Jamesa, który owego zwierzaka wręczył jej w dniu 13 urodzin. 
- Mój brat ciągle na Ciebie patrzył. 
- To źle? - zapytała z uśmiechem brunetka, przenosząc wzrok na starszego Pottera. James, aktualnie stał koło swojego taty i prowadził z nim rozmowę, ale gdy tylko dostrzegł jej spojrzenie, szeroko się uśmiechnął i pomachał w jej kierunku dłonią. 
- Poważnie? - zapytał Albus wyraźnie zdziwiony usłyszaną odpowiedzią. - nigdy nie usłyszałem z Twoich ust komplementu na temat Jamesa. 
- Najwyższy czas dorosnąć. James jest naprawdę.. fajnym chłopakiem. - dodała, biorąc do ręki kufer i ruszając w kierunku pociągu. 
- Czyli zamierzasz oprzeć się jego osobistemu urokowi? - zapytał Albus znacząco poruszając brwiami. Katie zaśmiała się i dźgnęła przyjaciela różdżką. 
- Nie będzie tak łatwo. - puściła mu oczko i weszła do pociągu, w poszukiwaniu wolnego przedziału.

________________________________________

Witam :)
To moje pierwsze opowiadanie o tematyce fantastycznej, moją specjalnością są raczej opowiadania dotyczące piłkarzy FC Barcelony, jednak postanowiłam podjąć się "wyzwania", którym jest pisanie o nowym pokoleniu Hogwartu :) można powiedzieć, że wychowałam się na Potterze (tak jak pewnie wy ^^) i tworzenie tego bloga będzie przyjemnością :)
Mam nadzieję, że opowiadanie się spodoba i przyciągnie wielu czytelników :) 
Za błędy ortograficzne, stylistyczne czy jakiekolwiek inne bardzo przepraszam, nigdy nie potrafię ich wyłapać i poprawić :) 
Za błędy dotyczące samej tematyki Pottera również przepraszam, jeśli jakieś zauważyliście napiszcie o tym w komentarzu, jesteśmy tylko ludźmi, błędy mogą się zdarzyć :) 
Jeśli o mnie chodzi, to nazywam się Karolina i w kwietniu skończę osiemnaście lat :D 
Moim całym światem jest piłka nożna i FC Barcelona, której kibicuje od 5 lat :)) 
Więcej wiedzieć nie musicie, mam nadzieję, że zostaniecie ze mną na blogu do samego końca :) 

Zapraszam do zakładki 'bohaterowie' i 'zwiastun' by zapoznać się z fabułą całego opowiadania ^^

To tyle, do następnego :))


Nox /*