22 lip 2015

3. Zakład


Na samym wstępnie chciałabym podziękować za szablon, który wykonała dla mnie 'Neva' :)
W ramach podziękowania chciałabym tutaj polecić jej cudowne opowiadanie o Lily Evans (http://nietypowa-historia-lily-evans.blogspot.com/) , które nie tylko moje zdążyło skraść serce :) szablon bardzo mi się podoba i spełnił wszystkie moje wymagania <3
chciałabym polecić szablonarnie, na której ów szablon zamówiłam -> http://remindmelove.blogspot.com/
Jeszcze raz dziękuję <3

W drugiej kolejności przepraszam czytelników, że post pojawia się po tak długim czasie. 
Mam nadzieję, że ów fakt nie sprawił, że postanowiliście się ze mną i moim opowiadaniem rozstać, a ten rozdział, zamaże moje fatalne postępowanie blogerki :) 

Już bez owijania i przedłużania, nie znalazłam dotychczas bety, więc liczę na waszą wyrozumiałość. 

~ * ~ 

Resztę drogi spędził w zamyśleniu, siedząc przy oknie pociągu. Jego wzrok był nieobecny, błądzący po szybko zmieniającym się krajobrazie. Głowę wspierał na ręce, w drugiej nieustannie obracając różdżkę, bez której nigdy nigdzie się nie ruszał - nawet w wakacje. Jednym uchem przysłuchiwał się rozmowie przyjaciół, którzy tradycyjnie poruszyli temat płci przeciwnej.
Scorpius ze zafascynowaniem opowiadał o Alicji, która czarowała go swoim spojrzeniem. Po każdym zdaniu, w którym ją komplementował, wypowiadał zdanie pełne niedowierzania, w którym zaznaczał, iż nie przypuszczał, że miłość od pierwszego wejrzenia naprawdę istnieje.
Hugo nie miał daru mówienia, którym zdecydowanie mógł pochwalić się ich przyjaciel z Domu Węża. Jego słowa na temat Leny, ograniczały się tylko do stwierdzenia, że jest piękna, mądra i kiedyś zostanie jego żoną.
Teddy z kolei tylko zadawał pytania, udając w ten sposób swoje zainteresowanie rozmową. Ciekawszym dla niego zajęciem było czytanie książki, której tytuł był już starty i nie znany reszcie. Chłopaków zawsze zastanawiało, dlaczego Lupin nie wypowiada się głośno na temat czarownic w Hogwarcie. Niczego mu nie brakowało, cieszył się popularnością, był przystojny, inteligentny, wysportowany. Nigdy jednak nie zauważyli, by prowadził dłuższą i głębszą rozmowę z dziewczyną. Traktował płeć przeciwną tak, jak swoich przyjaciół, ale z dużo większym szacunkiem.
Przyjaciołom przeszło nawet przez myśl, że Teddy jest gejem. Na szczęście nigdy nie zauważyli fascynaci w jego spojrzeniu czy głosie, gdy prowadzili z nim jakąkolwiek rozmowę.
Dlatego równie szybko pozbywali się tej myśli, jak szybko zdążyła im ona zaprzątać głowy.
James głośno westchnął, ponownie analizując dziwne spotkanie z bliźniaczkami. Nie wiedział czy ich rozmowa jest na tyle ważna, aby miałaby cokolwiek zmienić w jego życiu. Z drugiej strony zawsze interesowało go to, co mówi, myśli robi jego ukochana.
Lubił ją obserwować na Wielkiej Sali podczas posiłków, na błoniach, gdy powtarzała do testów, a nawet na meczach quiddicha, gdy zasiadała na trybunach i dopingowała drużynę z Domu Lwa. W myślach zawsze sobie wmawiał, że patrzy tylko na niego i ogląda te rozgrywki również z myślą o nim samym.
Dostrzegł jak o szybę obija się zielona fasolka wszystkich smaków i natychmiast odskoczył w tył. Odwrócił się i z zapytaniem spojrzał na przyjaciół, którzy patrzyli na niego z rozbawieniem.
- O kim tak myślisz, Potter? - po zadanym pytaniu Scorpius wyciągnął język i rozłożył się na swoim miejscu, nie spuszczając z niego wzroku.
- O tobie, Kochanie. - puścił Ślizgonowi serie buziaków, a ich przedział wypełniła salwa śmiechu. James udał zawstydzonego, a Scorpius z rozbawieniem ponownie rzucił w niego fasolką, którą James zdążył złapać przed trafieniem go w czoło. W końcu nie przez przypadek zasila szeregi drużyny Gryffindoru na pozycji ścigającego. Gryfon posiadał doskonały refleks.
- Każdy wie, że myślisz o Katie, ale pytamy dla zasady. - powiedział Teddy, przerzucając stronę w czytanej książce, nie odrywając od niej wzroku.
- Tak, myślę o Katie, - odpowiedział. - nieustannie od paru lat.
- A zdradzisz nam szczegóły?
- Nawet te pikantne? - Hugo wymownie spojrzał na Jamesa, następnie śmiejąc się z Scorpiusem. Potter z rozbawieniem przewrócił oczami, następnie podnosząc się z zajmowanego miejsca.
- Ruszcie tyłki, jesteśmy w Hogsmeade. - przyjaciele uspokoili się i w tym samym czasie poderwali się ze swoich miejsc, wyglądając przez okno.
- Faktycznie.. tak szybko to minęło, że nie zdążyłem się przebrać w szatę. - zaśmiał się Hugo i nie uprzedzając przyjaciół, zaczął rozrzucać części swojej garderoby po przedziale. To samo uczynił Scorpius, co rozbawiło Jamesa i Teddiego. Chłopcy zaczęli przekopywać walizki w poszukiwaniu szat, przepychając się nawzajem, tym samym utrudniając sobie wykonywaną czynność.
- Chodźmy stąd, jakoś nie jestem zainteresowany striptizem w ich wykonaniu.  - Lupin śmiejąc się, ściągnął z półki bagażowej swoją walizkę. James uczynił to samo i w rozbawieniu opuścili przedział, kierując się do wyjścia z pociągu. Przepychając się wśród gromady uczniów, podniósł wzrok w poszukiwaniu Katie. Szukanie Gryfonki było jego naturalnym odruchem, jak dla prostego człowieka zamykanie, czy otwieranie oczu. Dostrzegł ją, jednak jej spojrzenie utkwione było w Albusie, z którym tradycyjnie o czymś gorączkowo dyskutowała.   
- Musze Ci coś powiedzieć. - wyszeptał do Teddiego, gdy stracił brata i dziewczynę z oczu. W odpowiedzi skinął głową i gdy opuścili pociąg, szepnął mu do ucha.
- To coś poważnego?
- Dla mnie bardzo. - Teddy nie odpowiedział, tylko pociągnął go za szatę. Przez chwilę szli w milczeniu. 
- Co chciałeś mi powiedzieć? - ledwo zadał pytanie, gdy obaj poczuli, jak ziemia na której stoją. groźnie się zatrzęsła. Przyjaciele rozejrzeli się z roztargnieniem, gdy po chwili dostrzegli sprawcę całego zamieszania. 
- Cześć chłopaki, jak ja was dawno holibka nie widziałem! - do ich uszu doszedł zachrypnięty głos 'Strażnika kluczy'. Hagrid zbliżał się do nich ciężkim, ale żwawym krokiem. Mogli przysiąc, że dostrzegli w tej bujnej, szaro-czarnej brodzie jego szeroki uśmiech, okalany żółtymi zębami. Tuż za nim, jak cień podążał Kieł, trzymając w pysku rączkę lampy naftowej. Z jego pyska wydobywały się dziwne dźwięki, a jego ogon ruszał się tak szybko, że jednym machnięciem mógłby zabić osobę stojącą obok. Gdyby nie ograniczenia, pewnie powitałby chłopców swoim tradycyjnym wyciem i skamleniem, które oznaczałoby radość na ich widok.
Nim zdążyli odpowiedzieć na jego przywitanie, już tonęli w silnych objęciach olbrzyma.
- Co tam u was słychać? - chłopcy nie odpowiedzieli, Hagrid trzymał ich tak mocno, że zapierało im dech w piersiach. - Co u taty, James? 
- Jeśli.. mnie.. pościsz, to.. będę w stanie.. Ci odpowiedzieć.. - James zdołał wysapać, ledwo łapiąc resztki powietrza. Hagrid cicho się zaśmiał i będąc lekko zakłopotany, wypuścił przyjaciół z uścisku. Niemal opadali na betonową stacje, starając się łapać oddech. Hagrid ciągle się śmiał, zaciskając w dłoni swoją różową parasolkę, w której znajdowała się ukryta przed laty magiczna różdżka. 
- Wybaczcie, stęskniłem się za wami. - przyjaciele uśmiechnęli się, w tym samym czasie poprawiając swoje kwadraty z herbami Gryffgindoru. 
- Nic nie szkodzi, wszystko w porządku. - Hagrid brał już powietrza do ust by kontynuować rozmowę, jednak jego uwagę zwrócił odjeżdżający pociąg, którym przyjechali uczniowie. 
- Holibka! - odwrócił z roztargnieniem i zaciskając w dłoni różowy parasol, pobiegł w kierunku pierwszoroczniaków, którzy stali w zwartym szeregu, pod opieką prefektów. - Wpadnijcie do mnie jutro po zajęciach na herbatkę, teraz wzywają mnie obowiązki! - rzucił przez ramię, wyciągając z pyska Kła rączkę lampy naftowej, której bydle pilnowało. 
James i Teddy nie potrafili opanować śmiechu przyglądając się olbrzymowi, który donośnym głosem nawoływał nowych uczniów, prowadząc ich do łodzi. Jego głos był pełen gniewu, jednak nikt się nie przestraszył, ze względu na jego śmieszny ton.
James stopniowo się uspokajał, dostrzegając rozbawioną Katie - tradycyjnie - w towarzystwie Albusa. Ich spojrzenia się napotkały i równocześnie ich buzie rozpromieniły uśmiechy. Ona jako pierwsza spuściła wzrok i razem z resztą prefektów, udała się w kierunku wozu z testralami. 
- Co mi chciałeś powiedzieć? - Teddy powtórzył swoje pytanie, ponownie wyczekująco na niego patrząc.
- Podsłuchałem rozmowę bliźniaczek w pociągu.
- Katie skrycie Cie kocha? - zapytał, szczerząc się do przyjaciela. Ten jednak krotko się zaśmiał i w ramach ostrożności rozejrzał się wokół, by ocenić, czy są podsłuchiwani.
- Tego nie powiedziała, ale kto wie? - James złapał przyjaciela za krawat, zmuszając go, by nadstawił ucho. - Katie ma jakieś zadanie, które przekazała jej mama przed wejściem do pociągu.
- Zadanie? - wyszeptał zdumiony, poprawiając wymięty kawałek materiału zawieszony na szyi. - Myślisz, że wie coś na temat śmierciożerców? - James wzruszył ramionami. Wymownie skinął głową, chowając ręce do kieszeni. Teddy spojrzał we wskazanym przez przyjaciela kierunku i dostrzegł Scorpiusa i Huga.
- Nie uwierzycie.. - Ślizgon prychnął i swoje spojrzenie skierował na Pottera. - Katie odjęła nam punkty, zanim jeszcze zdążyliśmy jakiekolwiek zdobyć. - przyjaciele pomimo grymasu zaśmiali się i udali w kierunku zamku. 
- Dodatkowo kazała nam zebrać pierwszoroczniaków w jedno miejsce. - dodał Hugo, zakładając ręce na piersi, zadzierając wysoko nos.
- Za co pozbawiła was punktów? - zapytał Teddy, ukradkiem uśmiechając się do Jamesa.
- Stwierdziła, że rzucanie fasolkami w pierwszoroczniaków jest swego rodzaju stoczeniem się pod podnóża człowieczeństwa.. - nastała chwila milczenia, w której każdy przyglądał się sobie nawzajem z rozbawieniem. - Katie używa dziwnych sformułowań.
- Ale to dodaje jej uroku.
- James jak zwykle w swoim wyimaginowanym świecie.
- Dobrze mi w nim. - wyszczerzył się do Ślizgona. - Po uczcie musimy koniecznie porozmawiać.
Przyjaciele spoważnieli, równocześnie poruszając głowami.
- Coś się stało? -zapytał Ślizgon.
- Tego nie wiem. - przez chwilę zamyślił się, spoglądając w granatowe niebo. - Chodzi o Katie i jej siostrę.
- Jeśli chodzi o Alicję, to mógłbym rozmawiać o niej godzinami.
- Cieszy mnie to, - James zaśmiał się, spoglądając na grupkę prefektów, którzy zatrzymali się pod jednym z dębów i prowadzili ożywione rozmowy. - ale nie tutaj. - puścił Scopriusowi oczko, następnie idąc w kierunku prefektów.
- Stęskniłem się za nią, zobaczymy się później.
- Idź i działaj, musisz się w końcu z nią umówić! - powiedział na odchodne Lupin, sięgając do swojego podręcznego bagażu wyciągając książkę, którą wcześniej czytał.
James uśmiechnął się w podzięce i idąc w kierunku Katie, poprawił niedbale zawiązany krawat.
Dziewczyna od razy go zauważyła i szeroko się uśmiechnęła. James zwolnił kroku, wkładając ręce do kieszeni spodni. Nieśmiałe spuścił wzrok, gdy dziewczyna ponownie go nim obdarzyła.
- Chodźcie, bo nam rydwany zajmą. - usłyszał głos brata, który owe słowa kierował do swoich towarzyszy. Następnie obaj wymienili się spojrzeniami. Spojrzenie Albusa było wymowne, co wcale nie zdziwiło Jamesa.
Wiedział, że zawsze może na niego liczyć, jednak jeśli chodziło o Katie, lubił wprowadzać starszego brata w roztargnienie, dekoncentrując go swoim wymownym wyrazem twarzy. Katie spojrzała na Albusa, a ten tylko się zaśmiał, zostawiając ich samych. Dziewczyna poprawiła kota na rękach, następnie podchodząc do starszego o rok czarodzieja.
- Witam ponownie. - na dźwięk jej melodyjnego głosu, kolana się pod nim ugięły, a policzka natychmiast zalały rumieńce. Brunetka nie zdawała sobie sprawy z faktu, że gdyby tylko chciała mogłaby manipulować nim bez potrzeby jakiegokolwiek zaklęcia.
- Hej. - wydukał, prostując się przed dziewczyną. - Jak minęła podróż?
- Jestem wyczerpana.. gdyby nie to, że jestem prefektem to odmówiłabym sobie uczty. - odpowiedziała, spuszczając kota na ziemię. - Przez Hagrida zrobiły mi się na dłoniach pęcherze. 
Wyciągnęła dłonie przed siebie, które delikatnie ujął swoimi James. Uważnie obejrzał rany na jej dłoniach, które powstały od kontaktu z ciepłą rączka lampy naftowej. Wyciągnął różdżkę i wyszeptał pewne zaklęcie, które spowodowało, że pęcherze zniknęły, a jej dłonie ponownie stały się delikatnie i pozbawione jakiegokolwiek urazu. Ich spojrzenia się napotkały, oboje wyglądali na onieśmielonych. Obdarzyli się uśmiechami i James niechętnie uwolnił jej dłonie ze swojego uścisku.
Katie uważnie im się przyjrzała, następnie splatając je ze sobą, z nieśmiałym uśmiechem. 
- Dziękuję. - wyszeptała, zakładając włosy za ucho. James schował różdżkę do rękawa, następnie lekko się pochylając. 
- Cała przyjemność po mojej stronie, - jego ton głosu przypominał arystokratę, a ruch dłonią i ukłon, który wykonał niejednego umocniłby w przekonaniu, że pochodzi z takowej rodziny. - byłem Ci to winny, przeze mnie i Teddyego musieliście tyle czekać na Hagrida. 
Ponownie się uśmiechnęła spoglądając w kierunku wieży zamkowej, która wyłaniała się zza Zakazanego Lasu. 
- Idziemy? 
- Podobno jesteś wykończona. - spojrzał na nią, następnie stając przed nią tyłem. - wskakuj. 
- Oszalałeś? - zapytała z lekkim rozbawianiem.
- Na twoim punkcie? Chyba tak. - nie widział reakcji na jej twarzy, jednak po chwili poczuł, jak dziewczyna łapie się jego ramion i mocno obejmuje jego szyję. James uśmiechnął się do siebie i złapał ja za nogi, udając się w kierunku powozów. 
- Jeśli się zmęczysz, to mi powiedz. 
- Jesteś lekka jak piórko. Nawet nie czuję, że Cię niosę. - wtedy brunetka jeszcze mocniej objęła go wokół szyi, a głowę położyła na jego ramieniu. Cicho się zaśmiała, a powietrze z jej nozdrzy przyjemnie łaskotało go po policzku. 
- A teraz mnie czujesz? - wyszeptała mu do ucha, co wywołało dreszcze na jego ciele, które następnie skąpała fala ciepła. 
- Teraz jest idealnie. - również wyszeptał odwracając delikatnie głowę w taki sposób, że ich usta dzieliły centymetry. Chciał ją pocałować, marzył o tym od dnia w którym zobaczył ją po raz pierwszy. Nie wiedział dlaczego, ale nie znalazł w sobie odwagi. Błądził wzrokiem po jej buzi, czując, jak serce podnosi mu się do gardła. Katie najwyraźniej wyczuła jego zakłopotanie, z uśmiechem odgarniając mu włosy na bok. 
- Jesteśmy na miejscu. - James spojrzał przed siebie i faktycznie - przed nimi znajdowały się wozy z testralami i mnóstwo ich przyjaciół, którzy bacznie im się przyglądali. Katie delikatnie zaskoczyła na ziemię i spojrzała w kierunku swoich przyjaciółek. 
- Dziękuję bardzo za transport. - tym razem to ona się ukłoniła. James uczynił to samo, następnie łapiąc jej dłonie i delikatnie całując. 
- Cała przyjemność po mojej stronie. - po raz ostatni na siebie spojrzeli, przez chwilę zatracając Cię w swoich brązowych tęczówkach. Katie wyswobodziła swoje dłonie, a na buzi pojawił się szeroki uśmiech.
- Do zobaczenia na uczcie. - odchodząc, pomachała w jego kierunku dłonią. James uczynił to samo nie odrywając od niej wzroku. Gdy była już wystarczająco daleko, James zamknął oczy i cicho na siebie przeklął.
- Potter, jesteś idiota. - wyszeptał, kopiąc w kamień, który leżał obok jego prawej stopy. Chowając ręce do kieszeni spodni, wzrokiem odszukał przyjaciół, którzy już na niego czekali. Wymusił uśmiech i niechętnie przebierając nogami, ruszył w ich kierunku.
- Co jest James? Dlaczego masz taką markotną minę? - zapytał Teddy z troską, obejmując przyjaciela ramieniem. - Wydaje się, że było całkiem nieźle.
- Jestem frajer i tyle.
- Wiem to od dnia, w którym się poznaliśmy. - skomentował Scorpius, dumnie wypinając pierś. Widząc brak reakcji na zaczepkę. Natychmiast spoważniał. - Katie dała Ci kosza?
- Miałem okazje ją pocałować, ale zawaliłem.
- Co? - wydał z siebie zdumiony okrzyk Hugo. - Przecież tyle razy powtarzałeś, że jak tylko nadarzy się okazja, to wycałujesz ją na śmierć.
- Daruj sobie. - wycedził przez zaciśnięte zęby, zrzucając ze swojego ramienia rękę Lupina. Przyjaciele zaśmiali się, co sprawiło, że kąciki ust Pottera lekko się podniosły. Oni nigdy nie potrafią zachować powagi.
- Jakby rzuciła na mnie czar. - wydukał, drapiąc się po głowie. - Tylko się gapiłem, to na jej oczy, to na usta.. i tak jakbym nie potrafił nic więcej zrobić..
- Potrzebujesz motywacji by ją zdobyć. - powiedział Malfoy, zacierając dłonie. Przyjaciele spojrzeli na niego z zapytaniem.
- Motywacji? Wydaje mi się, że James odpowiednio się motywuje, by zdobyć jej serce. Tylko no..
- Właście Teddy. Widocznie potrzebuje kopa z naszej strony. - ponownie napotkały go pytające spojrzenia.
- Scorpius, co ty kombinujesz? - zapytał zakłopotany główny bohater całej sytuacji.
- Nasze poklepywania Cię po tyłku przestało działać, o ile kiedykolwiek przynosiło efekty. - odpowiedział, patrząc po przyjaciołach z błyskiem w oku. - Załóżmy się.
- Załóżmy się? - wydukał, patrząc na niego w osłupieniu. - O co ty się chcesz zakładać?
- O to, który z nas jako pierwszy zmieni swój status z 'wolny' na 'w związku'.
- Ja odpadam. - skomentował z rozbawianiem Teddy, rozkładając obi ręce w geście poddania się.
- Jakoś mnie to nie zdziwiło. - zaśmiał się Scorpius, patrząc wyczekująco na dwójkę przyjaciół. - Co wy na to?
- Będzie zabawnie. - odpowiedział z łobuzerskim uśmiechem Hugo, podając rękę Ślizgonowi. - Wchodzę w to.
- Świetnie. - Teraz ich spojrzenia zatrzymały się na Jamesie. - No Potter, nie wymiękaj.
James przez chwilę się zastanawiał, analizując w głowie ten pomysł. Był trochę zbulwersowany, że przyjaciele w niego nie wierzą i rzucają mu wyzwanie. Spojrzał na nich i z grymasem na twarzy, kładąc dłoń, nich zaciśniętych dłoniach.
- Dobra. - odpowiedział z przekąsem. - Do kiedy mamy czas?
- Do koca roku rzecz jasna.
- Nie, nie, nie. Zakład był moim pomysłem, więc ja ustalam zasady. - rozluźnili swoje dłonie, wyczekując kontynuacji ze strony przyjaciela. - Bal bożonarodzeniowy.
- Malfoy..
- Potter? - przyjaciele wpatrywali się w siebie, a ich usta nabierały uśmiechu.
- Nienawidzę Cię. - wszyscy się zaśmiali, po czym Ślizgon objął Gryfona.
- Jeszcze mi podziękujesz.
- Oby. - Ślizgon puścił mu oczko, następnie cała trójka spojrzała na Lupina, który na nich gwizdnął.
- Chodźcie, bo zaraz będziemy musieli czekać na nowe rydwany. - zagadnął Teddy, chowając dłonie do kieszeni spodni. Przyjaciele ruszyli za nim, rozmawiając między sobą o zakładzie.
Nikt nie zdradzał swojego planu, który szykuje by uwieść którąś z czarownic. James myśląc o Katie, mimowolnie się odwrócił w kierunku grupki prefektów. Odnalazł Katie i zatrzymał się obserwując osobę, z którą rozmawiała.
Poczuł, jak gotuje się w nim krew, gdy wysoki Krukon, odgarnął jej opadającą na oczy grzywkę. Odruchowo sięgnął po różdżkę, gotów rzucić jedno z wachlarza poznanych mu zaklęć. Nagle poczuł silny ucisk na nadgarstku, który uniemożliwił mu ostatecznego manewru.
- James, co Ci jest? - zapytał zdumiony Taddy, starając się unieruchomić przyjaciela, jednak ten ciągle szarpał ręką. - James!
- Spójrz. - wycedził przez zaciśnięte zęby, przestając się szarpać.
- Gdzie? - zapytał, ostatecznie pozbawiając go różdżki. Scorpius i Hugo w ciszy zbliżyli się i nasłuchiwali ich rozmowy.
- Zobacz z kim flirtuje Katie. - Teddy przymrużył powieki dla lepszej widoczności. Przez chwilę szukał brunetki wśród grupki rozgadanych prefektów, po czym ujrzał ją  nieopodal nich, zajętą rozmową z Krukonem.
- Co? Od kiedy ona zadaje się ze Stevenem? - zapytał ze zdumieniem Hugo, nie wierząc własnym oczom.
- Mnie pytasz? - odpowiedział, kopiąc w leżący nieopodal kamień. - Albus nic mi nie mówił, że z kimś kręci.
- Od razu, że z kimś kręci, może tylko rozmawiają?
- Nie widzisz jak ona na niego patrzy? - zapytał z wyrzutem patrząc po przyjaciołach, chowając dłonie do kieszeni spodni. - Skoro Davis chce rywalizacji, to ją dostanie. - wyszeptał, skupiając na nim swoje spojrzenie. Odniósł wrażenie, że Krukon doskonale go słyszał, ponieważ po tych słowach, od razy przeniósł na niego wzrok. Uśmiechnął się, jednak nie było w tym uśmiechu nic, co okazywało by sympatię. Patrzył na niego wyzywająco. Doskonale wiedział, - jak każdy w Hogwarcie. - że dla Katie gotów jest oddać życie. 

/* 




1 komentarz: